Witam i zapraszam do czytania :)
Wiem opowiadanie może być trudne do zrozumienia ale mam nadzieję, że załapiecie o co chodzi ;)
Lenka dobrze myśli ale tych ludzi już coś łączy i dobrze się znają, są dla siebie kimś :)
Nie zdradzę więcej
Część
druga
01.06.2014
Wracałam do domu po całym dniu w szkole… Przy furtce
do domu poczułam, że kręci mi się w głowie. Świat zawirował. Oparłam się o
murek… Kilka głębokich wdechów i wszystko wróciło do normy, ale takie rzeczy
zaczynały być coraz częstsze… Na lekcjach, na wuefie, po wstaniu z krzesła, po
wstaniu rano z łóżka… Nie zaliczyłam na szczęście żadnego spektakularnego
omdlenia… Przez chwile moja matka panikowała, kiedy ojciec jej powiedział, co
się stało, ale zdołałam ją uspokoić. Nie mówiłam, że słabo się czuje i starałam
się żyć normalnie… Tak było… Byłam normalna, szczęśliwa, młoda i…zdrowa…
01.06.2014
Rozmawiałem przed chwilą z żoną. Miałem kończyć jak
najszybciej swoja pracę! Czy ona myślała, że ja mogę to sobie tak kontrolować?!
Z jakiegoś dziwnego powodu chciała iść na kolację i do kina, bo był jakiś dzień
dziecka czy coś. Głupota. Niepotrzebne. Ale zrobię to… Zepnę się i skończę
szybko to, co miałem do zrobienia…
01.06.2014
Weszłam do domu. Wracałam zadowolona z pracy. Dostałam
właśnie podwyżkę może nie bardzo dużą, ale jednak czułam się doceniona.
Chciałam to uczcić z rodziną. Był jeszcze jeden powód może trochę mniej
znaczący, to znaczy niebędący powodem mojej radości… Dzień dziecka a ja jeszcze
jedno miałam w domu… Zaraz skończy osiemnaście lat wyfrunie z gniazdka i nie
będzie miła dla mnie czasu i tak ma go coraz mniej dla staruszków. Odstawiłam
torbę na komodę i zobaczyłam Amber siedzącą w fotelu. Miała zamknięte oczy.
- Ambi, obudź się!-Powiedziałam zdejmując koszulę i
idąc do sypialni żeby się przebrać. Wróciłam w zwiewnej sukience. Na dworze
było bardzo gorąco… Ukrop… Amber nadal siedział w fotelu w tej samej pozycji,
co wcześniej. Podeszłam do niej i potrząsnęłam nią. Nic to nie dało. Spróbowałam
jeszcze raz, mocniej… Otworzyła wreszcie oczy!
- Wszystko dobrze?- Zapytałam córkę, patrząc na nią
uważnie.
- Tak, tak…- Zaczęła się miotać pod moim bacznym
wzrokiem. Wstała z fotela i poszła do kuchni. – Chcesz herbaty? - Zapytała mnie z kuchni.
- Owszem. - Podeszłam do niej wiążąc włosy w węzeł na
karku. – Ale później wychodzimy na kolacje i do kina. Jak tylko ojciec wróci. -
Wyjęłam ciasto i ukroiłam dwa kawałki.
- A co to za okazja?!- Zapytała. Popatrzyłam na nią
zdziwiona.
- Dziś jest dzień dziecka, drogie dziecko!-
Powiedziałam oszołomiona jej niewiedzą.
- I to tylko jedyny powód?!- Zapytała zalewając
herbatę.
- Tak…- powiedziałam niepewnie.
-A mi tu czołg jedzie?!- Odparła pytając i odciągnęła dolną
powiekę.
- No dobrze.- Skapitulowałam zanosząc talerzyki z
ciastem na stół w salonie. – Dostałam podwyżkę!- Zadzwonił telefon, to był mój
mąż. – Musimy wychodzić, ojciec przyjechał. Wpadnie tylko się przebrać i na
prysznic. Kochanie przebierzesz się? – Zapytałam Amber.
- Gratuluje, ok, zaraz.- Opowiedziała na większość
tego, co powiedziałam w chwile i pociągnęła łyk herbaty.
***
Już
wiecie jestem Amber. I to właśnie pierwszego czerwca stało się to, co zaczęło
się dawno a od kwietnia dawało o sobie znać, ale wrócim…
***
01.06.2014
Ubrana w miętową spódniczkę i białą bluzkę z koronką
na plecach schodziłam po schodach, kiedy moja noga osunęła się a ja upadłam na
plecy zdzierając sobie skórę na nich, plamiąc biały materiał a w końcu
uderzając głową o podłogę… Czułam ból i ostatnim, co usłyszałam był stłumiony
głos mojej matki i ojca. A potem ciemność...
***
01.06.2014
Bawiłam właśnie mojego synka, spędzałam z nim jego
dzień. Dzień dziecka… Dzwonek telefonu… Krzyknęłam do męża żeby spojrzał na
Remka a sama poszłam odebrać. Dzwoniła moja mama, pewnie żeby mi złożyć
życzenia. Cały czas była dla niej przecież dzieckiem tak jak moje kochane
maleństwo zawsze będzie dla mnie małym chłopczykiem. Byłam tego pewna.
To, co mi przekazała zmroziło mi krew w żyłach. Moja
siostra miała wypadek. Ubrałam się szybko, powiedziałam Kryspinowi, co się
stało. Wzięłam kluczki i wyszłam z domu.
***
01.06.2014
Dzwoniłam do ojca żeby powiedzieć mu o awarii. Musiał
tam pojechać i to naprawić. Dzwoniłem już któryś raz… W końcu odebrał… Miał
dziwny głos. Cichy, zmęczony jakby przytłumiony. Byłem wściekły, ale po chwili
zamilkłem… Zaraz po tym jak powiedział, że jest w szpitalu z Amber. Moja
siostra była nieprzytomna, na szczęście jej stan był stabilny…
***
01.06.2014
Z jakiegoś dziwnego powodu nie mogłam dodzwonić się do
Amber. Nie wiedziałam, co mogło się stać. Martwiłam się o nią, bo była
nieobecna w ostatnim czasie a zazwyczaj tryskała energia, pomysłami i mówiła za
pięcioro. To było dziwne…
***
Martwili
się o mnie, bo leżałam nieprzytomna pod kroplówkami z rozciętą głową i
siniakami. Bomba jednak tkwiła wewnątrz mnie. Zaraz mieli ją odkryć. A ja
chciała ich oszczędzić...
***
08.06.2014
-Możesz poczekać poza gabinetem? – Zapytał mój lekarza
prowadzący.
- Jeżeli chce pan żebym stąd wyszła to ja poproszę
żeby moi rodzice wyszli.- Odparłam spokojnie. Patrzyli na mnie surowo i ojciec
chciał się już odezwać jednak ja byłam pierwsza.
- Wyjdziecie, chyba to dotycz mnie nie was?!-
Krzyknęłam. Jakimś cudem mnie posłuchali. Zdzwiona rozsiadłam się w fotelu i
dałam znać żeby lekarz mówił, co ma do powiedzenia.
- Zrobiliśmy ci wiele badań żeby wyjaśnić twoje złe
samopoczucie, osłabienie i utraty przytomności… - Przerwał, zaczerpnął
powietrze i po chwili kontynuował.- Wykryliśmy u ciebie raka.- Przyjęłam to
spokojnie. Bez płaczu, wrzasków…
-Ile mam czasu?- Dosyć rzeczowe pytanie prawda?
- Nie jesteśmy
w stanie tego stwierdzić- Odparł a ja wiedziałam że coś ukrywa.
- Aha - spojrzałam na niego mrużąc oczy.
- Prawdę mówiąc jest tego w tobie.... wiele… Tykająca
bomba… Leczenie będzie trudne, żmudne i nie mogę dać ci zapewnienia, że wyjdzie.
– Wyrzucił z siebie to, co ja przeczuwałam.
- Już stwierdził pan to w słowie żmudne. Żmudne jak
wtaczanie kamienia na górę…- Powiedziałam nalewając sobie wody do szklanki z
jakiegoś powodu zaschło mi w ustach.
- Musisz podjąć decyzje- Powiedział patrząc na mnie
uważnie. Był dosyć przystojny i młody miał może trochę ponad trzydzieści pięć
lat.
- Wypadną mi włosy? Chemia? Operacja? – Pytałam
obojętnie popijając wodę.
- Tak, tak i tak.- Odpowiedział.
- No cóż… - Byłam oszołomiona. Za bardzo kochałam moje
włosy żeby je stracić. Były długie, jasne i gęste. Kochałam je… Uwielbiałam…-
Chce zacząć leczenie…- Zaczęłam, ale niedane było mi dokończyć.
- Dobrze porozmawiam z twoimi rodzicami i zacznę
wszystko szykować. – Powiedział i już miał otwierać drzwi, kiedy…
- Ale od września. – Wtrąciłam.
- Co? – Odwrócił się i patrzył na mnie jak ciele w
malowane wrota.
- Chce skończyć szkołę i mieć wakacje za nim przestane
być sobą. – Wytłumaczyłam się.
- No dobrze.- Opadł na fotel.- Jednak twoje szanse
maleją z każdym dniem.
- I tak są niskie. – Odparłam uśmiechając się.
- Będzie trzeba odbyć trudną rozmowę z twoimi rodzicami. –
Powiedział zrezygnowany.
- Wiem…
***
08.06.2014
Kiedy usłyszałam wyrok, jaki zapadł nad moją córką
kolana się pode mną ugięły. Stałem za fotelem, na którym siedziała moja żona
cicho szlochając i patrzyłem na córkę, która spokojnie powiedziała, że umiera.
Nigdy nie myślałem, że coś takiego może wydarzyć się w mojej rodzinie. Bałem
się…Byłem bezsilny… Nic nie mogłem zrobić…
***
08.06.2014
Nie wierzyłam
w to, co przed chwilą oznajmiło mi moje dziecko. To nie mogła być prawda! Nie
ona! Byliśmy spokojną rodziną z jakimiś problemami, ale kto nie ma problemów!?
Co teraz będzie?! Co się stanie?!
Najbardziej jednak przerażał mnie spokój mojej córki. Amber nie miała
nawet łez w oczach była obojętna… Pogodzona jakby się tego spodziewała… Nie
chciała się do tego leczyć…Byłam na nią wściekła! Po części jednak ją rozumiałam.
- Możemy już iść?- Zapytała Amber lekarza.
- Tak ale wykupcie te leki w szpitalnej aptece- podał
jej receptę- A tu masz napisane jak jej stosować i kilka broszurek o tej
chorobie. – Dodał wręczając kolejne kartki. – Jeżeli będziecie państwo
porozmawiać to proszę dzwonić- Podał wizytówkę.
- Dzięki doktorku – Powiedziała Amber i po prostu
wyszła. Ja nie byłam wstanie się ruszyć z miejsca, dopiero mąż mnie podniósł i
wyprowadził z gabinetu. Oparłam się o niego i wtuliłam w jego ramię zakrywając
załzawioną twarz. Wróciliśmy do domu i rozeszliśmy. Amber poszła się do pokoju
spać, ja do sypialni, aby zasnąć za pomocą magicznych pigułek a mój mąż do
pracy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz