sobota, 30 maja 2015

Ikary w naszych czasach




Ikary w naszych czasach to jednorazówką która jest pracą domową z Polaka... Mam nadzieje że wam się spodoba...
Wybaczcie pisze na telefonie


***początek***


Mroźny poranek, weszłam zziębnięta do szkoły. Roztarłam ręce aby je ocieplić gdyż znowu zapomniałam rękawiczek. Skierowałam się do swojej szafki aby zdjąć kurtkę i zmienić zimowe kozaki na wygodne trampki. Zauważyłam nowego ucznia. Jego szafka była obok mojej. Spojrzał na mnie a po chwili zatrzasnął drzwiczki i odszedł. Nie przejęłam się nim. Była wytrenowana do niezwracania uwagi na obcych ludzi. Czasem zdarzało mi się mówić komuś dzień dobry bez spojrzenia na tą osobę, rozmawiać z nią nie patrząc w oczy...  

***
Zajęta rozmową z przyjaciółmi nie zwracałam uwagi na nic i na nikogo. Dopiero głos nauczycielki przywracający na do porządku zwrócił moją uwagę. Obok mojej niskiej wychowawczyni stał czarnowłosy chłopak o bladej cerze ubrany w zadurzą bluzę oraz spodnie w podobny kolorze jak jego włosy. Zaszczycił mnie spojrzeniem swoich ciemnych oczu... Nie był wyjątkowy, nie był idealny i nie był dla mnie ale zawsze pociągały mnie tajemnice i problemy innych może dlatego że sama miała za dużo swoich których nie potrafiłam rozwiązać?  Nie wiem...
***
Wracałam ze szkoły był już listopad... Z nowym nie miała jak się zaprzyjaźnić... Byliśmy znajomymi ze szkoły i zamieniliśmy ze sobą kilka pojedynczych słów. Chłopak był cichy, skryty i izolował się od naszej grupy... Byłam jego przeciwieństwem... Lubiana i dosyć popularna ja nie mogłabym stać się pośmiewiskiem. Ale nowy nie miał łatwo... Czy czułam się winna kiedy moi koledzy się z niego śmiali? Nie, nie mogłam pokazać słabości ale też słabo rozumiałam takie ofiary jak on... Jednak kiedy zobaczyłam jak czarnowłosy chłopak leży na trawie kopany przez jakiś chuliganów nie mogłam nie zareagować. Pobiegłam tam i zaczęła krzyczeć żeby go zostawili bo zadzwonie po policje... W końcu uciekli. Podeszłam do niego i pomogłam wstać. Zabrała go do siebie. Moi rodzice rzadko bywali w domu cały czas w rozjazdach, bywali w jednym miejscu maksymalnie przez dwa tygodnie po tym dostawali telefon i jechali dalej.
Położyłam chłopaka do łóżka w pokoju gościnnym wcześniej zdejmując bluzę i buty. Z kieszeni bluzy wypadła paczuszka z białym proszkiem... Wiedziałam co to choć  sama nigdy tego nie brałam, moi znajomi nie stronili od używek...
Jeżeli to była jego jedyna tajemnica zdołałabym. Mu pomóc ale nie była. Od dnia kiedy mu pomogłam między nami zawiązała się przyjaźń... Była ona trudna, dziwna i niezrozumiana. Dowiedziałam się że jest świetnym fotografem o poetyckiej duszy pragnącym zrozumienia. Jego ojciec i brat umarli kiedy miał trzynaście lat... Kiedy miał zagrać swój pierwszy ważny koncert ponieważ doskonale grał na fortepianie już w tak młodym wieku... Wściekły, rozgoryczony na ojca i brata że nie pojawili się na tym wydarzeniu chociaż mieli być nie zagrała ćwiczonego utworu tylko naciskał klawisze jak dusza i serce mu podpowiadały... Komisja niezrozumiała jego... Kiedy zapłakana matka powiedział mu co się stało poczuł pustkę, smutek i wyrzuty sumienia za wściekłość na ojca i brata... Na ich pogrzebie zagrał  Chopina i był to jego ostatni raz... Matka wyszła ponownie za mąż a jego ojczym pokazał mu miłość homoseksualną jeżeli to co ten człowiek mu robił można było nazwać... Nie radząc sobie z śmiercią rodzica i brata oraz zachowaniem ojczyma zaczął ćpać... Zaczął delikatnie ale głód i ból rósł... Matka nic nie widziała albo nie chciała widzieć... Nie wiedziała jak jej syn schudł, jak przefarbował włosy i zmienił styl na mroczniejszy, jak jej mąż chodzi do jego pokoju w nocy, jak Sebastian bo tak miał na imię czarnowłosy boi się tego człowieka... Jego ręce były całe w bliznach po zastrzykach... Przed przyjściem do naszej szkoły postawił się ojczymowie. Pobił go, wpadając w furie, zabraniając się kiedykolwiek jeszcze dotknąć... Jego matka będąc przy tym nie uwierzyła synowie oskarżyła o podłe kłamstwa i kazała wynosić...  Ojczym wstawiając się za swoim ,,synem" wynajął mu jakąś zapadłą dziurę i dawał raz w miesiącu trochę pieniędzy a Sebastian wszystko wydawał na narkotyki i alkohol... 
Zaczęła mu pomagać... Wychodził na prostą... Przestawał być upadłym aniołem...
Do sieci wyciekł film na którym czarnowłosy jest razem z swoim ojczymem... Obejrzeli go wszyscy... Wszyscy w szkole... Wszyscy w pracy tego ,,pana''... Nie wiem kto to zrobił... Jakim cudem pojawił się w Internecie... Wiem tylko że Sebastian dofrunął do słońca... A jego skrzydła spłonęły... Spadł w otchłań oceanu... Był wolny... Mam nadziej że szczęśliwy... Złoty strzał...
***
Ja też byłam upadłym aniołem... Żygałam jak kot po każdym posiłku... Pod grubą bransoletą i na udach miałam blizny bo cięciach... Głębokich, bolesnych i krwawiących... Ale ja jeszcze frunęłam... Moje marzenia były żywe ale umierały pomału za każdym razem   kiedy nie spełniałam swoich oczekiwań... Prawo, kariera, dom, rodzina... Bycie idealną z bliznami na nadgarstku udach...
Słońce zbliżało...!

piątek, 22 maja 2015

Dla Ciebie wszysko - Lista T.T

Siedzę zaryczana z czerwonym nosem i słucham końcowej piosenki ... ,,Dla Ciebie wszystko'' Naprawdę wszystko! O matko jak jeszcze nie oglądaliście tego filmu to połóżcie się w ciepłym łóżeczku, na stoliku postawcie herbatkę albo kieliszek wina a pod ręką trzymajcie paczkę chusteczek... Przydadzą się!

Zabierałam się do niego jak pies do jeża i dziś z nudów włączyłam... Jeden z najlepszych dramatów, jakie oglądałam! Poryczałam się i nadal nie mogę się opanować!
 Nie wiem ile wam zdradzić z fabuły... Ja nie wiedziałam o nim nic i włączyłam bo pojawił się plakat w grafice pod hasłem ,,filmy romantyczne''

Może tak...

 Historia dwójki młodych ludzi...
Spotykają się po 21 latach a ich przeznaczenie jest zapisane w gwiazdach... Końcówka jest niesamowita... Film pokazuje, że nasz każdy wybór prowadzi w pewne miejsce... A wszystko jest gdzieś zapisane... Nasz honor, duma, wyrzuty sumienia mogą zniszczyć coś pięknego, zranić osoby, które kochamy najbardziej oraz nas samych...

***

Pragniemy wielkiej miłości, dla której zrobimy wszystko... Wszystko dla tej drugiej osoby... Czasem aż za dużo... Skażemy na ból i cierpienie, bo wiemy lepiej, poświęcimy coś, aby zapewnić szczęście komuś innemu samych nas skazując na wygnanie...

Nie zrobimy pierwszego kroku, bo się boimy...

Zniszczymy coś, bo się boimy...

Damy się ponieść emocją...

Uciekniemy...


A i tak skończymy w grobie...








środa, 13 maja 2015

Prawda - Jednorazówka

Hej, coś nowego i malutkiego to jednorazówka... Mam nadzieję, że wam się spodoba...


Wybaczcie dziwny wygląd, piszę na Tel.   


* Prawda*






Byłam szaleńczo zakochana... Zakochana po uszy... Bardziej się nie dało... Skąd wiedziałam, że to prawdziwe uczucie? Bo było tylko z mojej strony, nieodwzajemnione... Ten chłopak ranił i wkładał mi zadry głęboko w serce ale w momencie kiedy z nim rozmawiałam, kiedy poświęcał mi czas jako swojej kumpeli nawet nie przyjaciółce albo prosił o pomoc ja wyjmowałam każdą z nich pomalutku, delikatnie uradowana i gotowa na każde poświęcenie a on po chwili nieświadomie wbijał je głębiej... Moje serce było jak jeż... Pełne kolcy, których nie sposób wyjąć ani już głębiej umieścić aby je zniszczyć...




Dlaczego byłam?
 Bo zobaczyłam jaki jest... Kochałam wyobrażenie... Osoba którą kochałam nie istniała... Przeczytałam jego wiadomości do innych dziewczyn pełne tekstów na które nigdy bym się nie zgodziła gdybym była tymi nieszczęśliwymi małolatami... Mówił, pisał, robił co było odpowiednie... Odpowiednie dla jego celów... Z wierzchu miły, mądry, inteligentny, przystojny ale w środki był jak zgniłe jabłko drążone dodatkowe przez glisty i larwy...
Szpilki wbiły się do końca... Bolało... To było straszne zdać sobie sprawę, że wszystkie wyobrażenia, marzenia nie miały prawy się spełnić... To było nie możliwe... Mezalians... Zdałam sobie z tego sprawę i dobrze się stało... Przestałam być zakochana choć nadal kochałam i chyba nigdy nie przestanę... Za dużo wspomnień, za dużo lat obok siebie...
Może uda mi się go znienawidzić? Przejść taką fazę jak na początku kiedy ta myśli zaczynała kiełkować... Znienawidziłam go i nie cierpiałam, wkurzałam, wyzywałam i rywalizowałam... Nadal to robiłam... Nadal rywalizowaliśmy a ja musiałam pokazywać i udowadniać, że go nie kocham a jak już to jedynie dażę dozą sympatii...


Czy w miłości są fazy które możne przejść i iść dalej?! Nie wiem... Teraz myślę a z moich oczu wyschły już wszystkie łzy... Bo ile można płakać kiedy on obejmuje inną, innym pisze, że je kocha i jakie są fantastyczne?! Nie można wiecznie... Można zwariować...
Zwariowałam!

wtorek, 12 maja 2015

Dzień - Część druga

Witam i zapraszam do czytania :) 

Wiem opowiadanie może być trudne do zrozumienia ale mam nadzieję, że załapiecie o co chodzi ;)

 Lenka dobrze myśli ale tych ludzi już coś łączy i dobrze się znają, są dla siebie kimś :)

 Nie zdradzę więcej  



Część druga


01.06.2014


Wracałam do domu po całym dniu w szkole… Przy furtce do domu poczułam, że kręci mi się w głowie. Świat zawirował. Oparłam się o murek… Kilka głębokich wdechów i wszystko wróciło do normy, ale takie rzeczy zaczynały być coraz częstsze… Na lekcjach, na wuefie, po wstaniu z krzesła, po wstaniu rano z łóżka… Nie zaliczyłam na szczęście żadnego spektakularnego omdlenia… Przez chwile moja matka panikowała, kiedy ojciec jej powiedział, co się stało, ale zdołałam ją uspokoić. Nie mówiłam, że słabo się czuje i starałam się żyć normalnie… Tak było… Byłam normalna, szczęśliwa, młoda i…zdrowa…

01.06.2014


Rozmawiałem przed chwilą z żoną. Miałem kończyć jak najszybciej swoja pracę! Czy ona myślała, że ja mogę to sobie tak kontrolować?! Z jakiegoś dziwnego powodu chciała iść na kolację i do kina, bo był jakiś dzień dziecka czy coś. Głupota. Niepotrzebne. Ale zrobię to… Zepnę się i skończę szybko to, co miałem do zrobienia…

01.06.2014


Weszłam do domu. Wracałam zadowolona z pracy. Dostałam właśnie podwyżkę może nie bardzo dużą, ale jednak czułam się doceniona. Chciałam to uczcić z rodziną. Był jeszcze jeden powód może trochę mniej znaczący, to znaczy niebędący powodem mojej radości… Dzień dziecka a ja jeszcze jedno miałam w domu… Zaraz skończy osiemnaście lat wyfrunie z gniazdka i nie będzie miła dla mnie czasu i tak ma go coraz mniej dla staruszków. Odstawiłam torbę na komodę i zobaczyłam Amber siedzącą w fotelu. Miała zamknięte oczy.

- Ambi, obudź się!-Powiedziałam zdejmując koszulę i idąc do sypialni żeby się przebrać. Wróciłam w zwiewnej sukience. Na dworze było bardzo gorąco… Ukrop… Amber nadal siedział w fotelu w tej samej pozycji, co wcześniej. Podeszłam do niej i potrząsnęłam nią. Nic to nie dało. Spróbowałam jeszcze raz, mocniej… Otworzyła wreszcie oczy!

- Wszystko dobrze?- Zapytałam córkę, patrząc na nią uważnie.

- Tak, tak…- Zaczęła się miotać pod moim bacznym wzrokiem. Wstała z fotela i poszła do kuchni. – Chcesz herbaty? -  Zapytała mnie z kuchni.

- Owszem. - Podeszłam do niej wiążąc włosy w węzeł na karku. – Ale później wychodzimy na kolacje i do kina. Jak tylko ojciec wróci. - Wyjęłam ciasto i ukroiłam dwa kawałki.

- A co to za okazja?!- Zapytała. Popatrzyłam na nią zdziwiona.

- Dziś jest dzień dziecka, drogie dziecko!- Powiedziałam oszołomiona jej niewiedzą.

- I to tylko jedyny powód?!- Zapytała zalewając herbatę.

- Tak…- powiedziałam niepewnie.

-A mi tu czołg jedzie?!- Odparła pytając i odciągnęła dolną powiekę.

- No dobrze.- Skapitulowałam zanosząc talerzyki z ciastem na stół w salonie. – Dostałam podwyżkę!- Zadzwonił telefon, to był mój mąż. – Musimy wychodzić, ojciec przyjechał. Wpadnie tylko się przebrać i na prysznic. Kochanie przebierzesz się? – Zapytałam Amber.

- Gratuluje, ok, zaraz.- Opowiedziała na większość tego, co powiedziałam w chwile i pociągnęła łyk herbaty.