wtorek, 12 sierpnia 2014

Trucizna - Rozdział 2

Kolejna część! 
 Życzę miłego czytania :)))

Rozdział 2

Dotarłam bezpiecznie do kuchni. Na kuchennej wyspie stały jakieś owoce, a obok taca ze szklankami i dzbankiem z wodą. Szybko nalałam sobie trochę napoju i wypiłam duszkiem. Czułam się zmęczona. Zmęczona po przeżyciach i niedawnym spotkaniu z moim porywaczem. Można chyba tak o nim powiedzieć, prawda? Wróciłam do pokoju myśląc, co przyniesie kolejny dzień. Zasnęłam.

***

Kolejny dzień. Kolejna wyprawa wojenna. Kolejni zabici ludzie. Kolejne nierozumiejące ofiary. Czułem się jak automat. Wydawałem rozkazy i sam zabijałem. Przychodziło mi to praktycznie bez wysiłku. Konie miażdżyły kości leżącym na ziemi ciałom. W końcu wszystko ucichło. Cisza. Słyszałem jedynie oddechy koni i moich braci. Wydałem

sobota, 9 sierpnia 2014

Trucizna - Rozdział 1

Witajcie kochani! :* Jestem już w domku od jakiegoś czasu, ale musiałam nadrobić zaległości w pisaniu opowiadań. No cóż... Na wyjazd jednak nie zabrałam laptopa, :( ale teraz żałuje. Jak przez mgłę pamiętam zarys jakieś fajnej historii... No trudno...
Napisałam trzy rozdziały Trucizny i coraz bardziej przemawia do mnie myśl, że opowiadanie niestety będzie długie... :/ Ale zaczęłam pisać dłuższe rozdziały, ten ma 4(!) strony no może 3 i pół, ale jednak jest poprawa, prawda?!
P.S. Uprzedzam lojalnie, że w tekście użyte jest słowo uważana przez program ,,Microsoft Word…’’ jako wulgarne :P Ciekawe czy domyślicie się o co chodzi… ;)))
P.S. Przepraszam za błedy :)

Rozdział 1

Siedziałam w miejscu nie ruszając się nawet o milimetr. Oddychałam głęboko próbując w ten sposób zredukować ból. Był coraz bliżej. Zobaczyłam jak wyciąga miecz z pochwy przypiętej do pasa, skrytej pod czarnym płaszczem opadającym na boki konia. Zamiast twarzy widniałam srebrny hełm zakrywający ją. Był blisko. Jeszcze chwila i poczuje ostrze zatapiające się w moje ciało. Byłam na to gotowa. Patrzyłam prosto w oczy zabójcy.

– Stop! – Rozległ się krzyk, a szarżujący na mnie koń zatrzymał się natychmiast wraz z wolą jeźdźcy. Obok istoty, która miała dać mi upragnioną śmierć, zatrzymał się inny. Dosiadał czarnego jak smoła rumaka, którego maść zlewała się z płaszczem mężczyzny wydającym rozkaz chroniący mnie przed śmiercią, a raczej zbawieniem. Reszta jego ubioru była tego samego koloru. Hełm miał srebrny kolor i zakrywał mu twarz, tak jak u reszty wojowników. Posiadał jednak piękny pióropusz z ciemnych piór zaczynających się mniej więcej po środku i zbiegających w dół, aż do karku. Od razu domyśliłam się, że był dowódcą.

– Przynieś zioła. – Te dwa słowa, które wyszły z ust potwora wywołały gęsią skórkę na moim ciele. To znaczyło, że będą mnie leczyć. I zabiorą. Chcę śmierci!

– Nie! – krzyknęłam. Twarz dowódcy zwróciła się w moją stronę. Zsiadł z konia i zaczął iść w moja stronę. Kiedy był niedaleko, odezwał się.

– Dam ci szansę, dam ci nowe życie.

– Nie! – krzyknęłam nieco ciszej. – Zabij mnie!

– Chcesz śmierci?! – zapytał drwiąco.