sobota, 24 maja 2014

Milion kawałków - Rozdział 10

Witajcie, jestem z rozdziałem wcześniej, ponieważ nie mogę się doczekać waszych opinii. Od tego rozdziału zacznie się komplikować, choć w nim to jeszcze troszkę nudą wieje... Nasza Gina pokaże jedną z twarzy Artemi... Ale to dopiero za tydzień... Mam nadzieje że wam się spodoba i się nie pogubicie ;), ponieważ ja musze wysilać szare komórki aby nie pomylić faktów i reakcji skutkowo-przyczynowych :) No cóż... Zapraszam do czytania i komentowania!:D




Rozdział X


Siedziała rozdygotana w fotelu przed biurkiem. Książka leżała otwarta, a litery, zdobiące strony, miały złoty kolor. Nie wiedziała, co to było. Czuła, że zaraz się popłacze z powodu silnej tęsknoty za tym mężczyzną. To była chyba dobra chwila z jej życia, ale nic nie rozumiała i czuła teraz tylko irytacje, złość i ogromna pustkę. Trwała w bezruchu, próbując się uspokoić i nie myśleć o tym wszystkim. W końcu wstała i zamknęła z hukiem księgę. Podeszła do wielkiego łoża i położyła się na nim. Chciała spać. Sen zawsze przynosił spokój. Choćby na chwilę...

sobota, 17 maja 2014

Milion kawałków - Rozdział 9


Witajcie, jestem z Mk. ale później będzie ciężko i czeka Nas chyba mały/duży przestój. W szkole zaczęła się masakra testami rocznymi więc nie mam kompletnie głowy do niczego innego : ( Mnóstwo stresu więc relaksuje się czytając swoje ulubione blogerki a nie pisząc ( nawet nie mam siły napisać zdania w komentarzu :/) Tak więc dziś rozdział a potem... się zobaczy:)
P.S. Najlepsze imieninowe życzenia dla M. :*

Rozdział IX

Siedziała sama przed wielkim tomiszczem w pokoju, w którym obudziła się pierwszy raz. Musiała poznać historie związaną z jej duszą. Księga miała zawierać wszystko! Jej uczucia, rozterki, przeżycia, myśli, po prostu wszystko. Miała w sobie nieść całą jej pamięć z niezliczonej ilości wcieleń. Angelo uprzedził ją, że to wcale nie jest tak proste, bo księga ukazuje swoją zawartość tylko, jeżeli uzna, że osoba do której należą zapisane wspomnienia, jest na nie gotowa. Może je też dozować, pokazując tylko to, co niepamiętająca dusza jest gotowa zaakceptować. Gina siedziała już kilka dobrych godzin i czekała. Nie wiedziała kompletnie, co ma zrobić, ani jak nakłonić to cholerne tomisko do współpracy. Tyłek bolał ja już niemiłosiernie, choć fotelowi, na którym przyszło jej spędzić ten długi czas, nie mogła nic zarzucić. Przeciągnęła się i ziewnęła. Nie wiedziała, gdzie jest Angelo, ale chyba nie chciała z nim rozmawiać. Tym bardziej, że czuła się w jego towarzystwie jakoś tak… dziwnie. Zeszła po schodkach na plaże. Piach był przyjemnie ciepły. Usiadła na ziemi, mocząc sobie stopy w wodzie. I oczywiście pojawiło się to straszne uczucie déjà vu. Zignorowała je i odpłynęła w swoje myśli. Musiała przeanalizować wszystko, co się stało, wszystko, co usłyszała. To raczej nie był sen. Choć nie próbowała się jeszcze uszczypnąć. To był zły pomysł. Bolało i nawet został czerwony ślad, co już na sto procent upewniło G., że to się dzieję naprawdę. Czyli prawdą było też to, że jest anielicą i to jedną, a raczej ostatnią, tak silną. Tylko ona może uratować cały świat przed upadłymi itd. Nazywała się kiedyś Artemia. Miała wiele wcieleń. Musi poznać całą swoja historie za pomocą księgi, co jest cholernie trudne. Chyba wszystko… a i jeszcze jedno. To ona jest odpowiedzialna za tą wojnę. Super! Po prostu zajebiście. Zdenerwowana, wstała z piachu i zaczęła chodzić w tą i z powrotem. Co ona miała zrobić?! Nie może cały czas uciekać, bo on i tak ją znajduje! Nawet tego nie może zrobić. Wbiegła szybko po stopniach na taras, a potem pognała do pokoju i chwyciła księgę. Zaczęła ją kartkować. Nic. Sama białe strony. Wrzasnęła z bezsilności i rzuciła tomiszcze na biurko. Opadła bezsilnie na krzesło i zakryła dłonią twarz. Chciała coś zrobić, jakoś się stad wyrwać, wrócić do domu, do rodziny. Spojrzała na książkę. Była otwarta, a na jednej ze stron pojawiły się słowa zapisane czarnymi znakami. Kompletnie nie wiedziała, co znaczą. Przejechała delikatnie palcami po literach, które pod jej dotykiem zamieniały kolor na złoty lub srebrny. 

Stała pod ściana jakiejś pięknie zdobionej sali, przed wielkim lustrem. W pomieszczeniu było jeszcze wielkie łoże, ogromna szafa i toaletka. Miała na sobie długą, zwiewną, błękitną suknie, wiązana na szyi. Dzięki temu miała odkryte plecy. Jej włosy były związane w niesfornego koka, który przytrzymywał biały, długi i bardzo delikatny oraz cienki kawałek materiału. Jej włosy były o wiele jaśniejsze niż zwykle. Czuła niezwykłe szczęście, choć nie wiedziała, z jakiego powodu. Jak ona się tu znalazła i co tu robiła?! Przecież to niedorzeczne. Przed chwila siedziała załamana nad ta głupią, ogromną… Księga! To niemożliwe, aby księga ją tu przeniosła! Nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł…
- O mój Boże! – Wykrzyknęła uradowana na widok kompletnie obcego mężczyzny. Czuła, że go zna i to dobrze, ale była pewna, że nigdy go… Jej głowę przeszył ogromny ból, niepozwalający normalnie myśleć
- Kim jesteś? Możesz mi wytłumaczyć to wszystko? Gdzie my jesteśmy? – Zapytała z trudem. – I dla… – przerwała wpół słowa, ponieważ ból jeszcze się nasilił. Nie pamiętała, aby kiedykolwiek coś ją bolało, ale przecież były te wszystkie złamane kości i… W jej głowie szalała istna burza. Spotykały się sprzeczne myśli, a do tego walczyła z bólem.
- O czym ty mówisz? Jesteśmy w domu. – Mówiąc to, podszedł do niej. – A dziś jest bal, a którym mam poprosić o twoja rękę twe siostry – dopowiedział zaniepokojony. Brakowało jej powietrza. Skierowała się do okna. Widziała plażę, wodę i setki aniołów. Zauważyła swoje siostry. Ucieszyła ją myśl, że za chwile zostanie narzeczoną Dylana. Odwróciła się do chłopaka. Jak dobrze znała te złote włosy i błękitne oczy, które były teraz pełne miłości i niepokoju.
 - Wszystko dobrze, Artemio? – Zapytał niepewnie. Ona tylko kiwnęła głową i podbiegła do niego, ponieważ poczuła potrzebę okazania mu czułości. Wtuliła się w jego pierś, a on przytulił ją jeszcze mocniej.







środa, 14 maja 2014

Coś do szkoły- język polski. Opowiadanie - Kaplica

Hej! Co tam u was słychać? U mnie masakra... Poniżej opowiadanie na język polski... Omawiamy dziady cz.II i miało być coś z kaplicą... Mam nadzije że wam się spodoba taka moja pisanina na szybko. Moga być błedy bo nie jest betowany prze R. Jak go poprawi to wstawię wersje bez błedów. 

Szła pustą droga, którą oświetlał blask księżyca oraz, co jakiś kawałek, przytłumione światło latarni ulicznych. Prawie nic nie widziała przez wypływające z oczu łzy. Przed chwilą dowiedziała się, że jej rodzice nie żyją. Zginęli w wypadku. Nie chciała o tym myśleć. Nie teraz. Więc dlaczego, coraz widoczniej rysował się przed nią obraz cmentarnych murów? Dlatego, że uwielbiała cmentarze. Najbardziej nocą, kiedy na grobach świeciły się piękne i kolorowe znicze. To ją uspokajało i zachwycało. Zwiedzała wszystkie alejki, kawałek po kawałku. Czytała napisy na grobach i zastanawiała się, jak zginęli i jaką historie reprezentują spoczywający w nich umarli. Cmentarze są magiczne, są zbiorem tylu wspomnień. Jednak jest jedno miejsce, do którego nigdy nie dotarła. Jest naprawdę przerażające. Aby się tam dostać, trzeba przejść dość długą drogę. Miejscem tym jest, stojąca między nagimi drzewami, wielka kaplica. Jest ona grobem rodziny mieszkającej od kilkunastu pokoleń w tym mieście. Mimo że po strasznym wypadku zaginął po jej ostatnich przedstawicielach słuch, są nadal bardzo szanowani. Nikt później nie widział i nie słyszał już o braciach Baker. W pożarze zginęli ich rodzice oraz siostry. A oni zniknęli. Była coraz bliżej bram kaplicy. Strach zaczął panować nad jej ciałem. Stała i podziwiała rzeźbienia na drzwiach. W końcu nacisnęła masywną pozłacaną klamkę. Wspomniane wrota otworzyły się z przeraźliwym dźwiękiem. Przestąpiła próg. W środku było ciemno i cicho. Nie docierał tam żaden dźwięk z zewnątrz, a przez okna wpadało tylko słabe światło księżyca. W pomieszczeniu znajdowało się kilkanaście trumien. Na samym środku stały dwa, oświetlane światłem naturalnym, katafalki z kamienia. Podeszła do nich. Nie było żadnej informacji odnośnie tego, kto w nich spoczywa. Najwyraźniej były puste. Chciała już stąd iść, gdy nagle usłyszała kroki na marmurowej posadzce. Powoli odwróciła się i zobaczyła mężczyznę. Stał oparty o jedną z kolumn podtrzymującą dach konstrukcji.
- Co tu robisz? – Zapytał spokojnie, patrząc na nią uważnie.
- N-iiic… – odparła przerażona. Była tu sama. Nikt nie wiedział, gdzie jest.
- Nie wiesz, że cmentarz nie jest dobrym miejscem dla młodych, bezbronnych dziewcząt? – Zapytał, co słowo zbliżając się do niej o krok. Znalazł się w końcu metr przed nią.
- Kim jesteś? – Zapytała, próbując go zająć czymś innym i wykorzystać to, aby dotrzeć do drzwi.
- To nie jest ważne. Istotne jest to, że chcesz uciec. A mi się to nie podoba. – Rzekł cicho tuż przy jej uchu.
- Daj mi odejść – poprosiła ze złudna nadzieją. Słysząc to, roześmiał się.
- Chcesz uciec? – Zapytał. – Dobrze. BIEGNIJ! – Krzyknął i odstąpił od niej. Słyszała jego śmiech. Kiedy już prawie dobiegła do drzwi, te zatrzasnęły się. Wiedziała, że to już koniec, a on nie ma wobec niej dobrych zamiarów. Próbowała otworzyć wrota. Waliła w nie i szarpała za klamkę. Bezskutecznie. Poczuła jego dłoń na karku. Chwycił ją mocno i rzucił nią o podłogę, jak szmacianą lalką. Po zetknięciu z kamienną posadzką, krzyknęła z bólu. Czuła, że znowu się zbliża. Była pełna rozpaczy. Wiedziała, że to już koniec. Jednak resztkami sił zaczęła się odsuwać. Byle dalej od niego. Miała nadzieję, że mu umknie. Jednak on był coraz bliżej. Trafiła plecami na ścianę. Dopadł ja. Poczuła, że z dużą siła chwyta ją za gardło i podnosi, sunąc jej ciałem po zimnym murze. Trzymał ją tak, że miał jej twarz na wysokości swojego wzroku. Zawisła w powietrzu i poczęła machać zawzięcie nogami, walcząc o każdy oddech. W przypływie samozachowawczego instynktu, kopała go po nogach. Chciała za wszelką cenę przetrwać. Nic sobie z tego nie robił, tylko zaciskał palce jeszcze mocniej, nie pozwalając jej odetchnąć. Użyła całej siły i zadała mocny cios. Puścił ją. Upadła. Poczęła się czołgać w stronę wyjścia. Nim dotarła do celu, poczuła mocne kopnięcie w brzuch. Drugie, trzecie, czwarte. Przestała kontaktować z powodu bólu, jaki zadawał. Słyszała tylko, jak mówił, że jest podobna do jego siostry. Uwielbiał wspominać moment, kiedy ją dusił. To, jak cierpiała z bólu i przewracała oczami, prosząc o litość i walcząc o każdy oddech. A kiedy w nocy pokłócił się z resztą swojej rodziny, po prostu podłożył ogień pod dom. Zginęli wszyscy, a on podziwiał płomienie zabierające ze sobą to, co go tak bardzo irytowało, denerwowało i uprzykrzało mu życie. Jedynie jego brat się uratował, ale i on nie jest już problemem. Nie słyszała już nic. Zemdlała. Obudziła się w ciemnym i ciasnym pomieszczeniu. Chciała się podnieść, ale nie mogła. Zaczęła badać dłonią powierzchnię. Jej mózg pracował na najwyższych obrotach. Po chwili zaczęła sobie przypominać, co się działo. Powrócił ból. Leżała nieruchomo, próbując zapanować nad cierpieniem. Poczuła, że to, w czym leży, jest ciągnięte po nierównej powierzchni. Nagle to „coś” zostało puszczone. Chwila spokoju. A później dotarło do niej, że jest zsuwana i w końcu opadła na ziemie. Poczuła przeraźliwy ból. Z jej oczu spływały łzy. Coś uderzyło w jej więzienie. Moment. Czy on ja zakopywał?! Czy ona leży w skrzyni, która jest…jest trumną? W panice zaczęła drapać wnętrze pokrywy. Nie czuła już nawet bólu zdzieranych do krwi palców. To nic nie dawało, a ona czuła się coraz bardziej śpiąca. W końcu nic się już nie liczyło. Ani ból, ani śmierć rodziców, ani jej własna. W ten sposób jej życie dobiegło końca.

niedziela, 11 maja 2014

Milion kawałków - Rozdział 8


Rozdział VIII




Witajcie kochani, tym razem rano! ;) Wiem rozdział jest dopiero teraz a miał być co dwa dni, jednak mój zapas się skonczył i trzeba oszczędzać! Tak więc rozdziały będą chyba co tydzień. A przynajmiej mam taką nadzieje : / 
Rozdział odrobinę dłuższy niż poprzednio :)

Betowany przez Roszpuncie :*
Dziękuje! 


  Znalazła się na jakieś łące, porośniętej pięknymi kwiatami. Ich płatki mieniły się w słońcu jak diamenty. Naokoło rosły piękne, wysokie drzewa, dające gdzieniegdzie trochę cienia. Za drzewami widać było wysokie skały. Przed dziewczyną znajdował się piękny wodospad, z którego woda spływała, jak po stopniach. Zaczęła iść w jego stronę. Z boku rosło stare drzewo, porośnięte bluszczem. Jego korona była bardzo rozłożysta. Usiadła pod nim. Czuła znowu to dziwne uczucie, jakby już to robiła, jakby już kiedyś tu była. Ale to niemożliwe! A może jednak? Już sama nie wiedziała, co ma myśleć. To było szaleństwo, ale jeżeli naprawdę to wszystko, o czym on mówił, się wydarzyło, to powinna to naprawić. Jednak najpierw musiała przeczytać to wielkie tomiszcze, zawierające niby całą historię jej ciała i duszy. Aż na samą myśl jęknęła. To zajmie kilka dni. Czuła się znużona tym wszystkim. Potrzebowała odpocząć. Spojrzała na wodospad i piękną, niebieską wodę, zachęcającą do kąpieli. Wstała i zdjęła białą tunikę, w której znalazła się po obudzeniu w tym dziwnym miejscu. Po chwili zastanowienia ściągnęła także bieliznę, w takim samym kolorze, co sukienka. Zastanowiło ją przez chwile, jak to możliwe, że miała to wszystko na sobie? Miała nadzieje, że to nie za sprawą Angela (tak się przedstawił, a raczej, w czasie swojej przydługiej historii, wspomniał o sobie tym imieniem). Jednak bardziej prawdopodobne było to, że to za sprawą anielskich czarów. Rozejrzała się po okolicy. Nikogo nie zauważyła. Weszła ostrożnie do wody, a po chwili zanurzyła się cała. Podpłynęła do bocznego wodospadu wypływającego ze skalnej półki. Woda spływała po jej twarzy, włosach i ramionach, ponieważ było tu płycej. Rozkoszowała się chwilą spokoju i cudowną wodą. Jej ciało się odprężało, starała się nie myśleć o niczym konkretnym. Było fantastycznie. Jej zmartwienia uciekły daleko, w zakamarki jej umysłu. Jednak jej spokój nie trwał długo…

  Angelo stawał na głowie, aby ją znaleźć. W końcu mu się udało. Patrzył teraz na kąpiącą się dziewczynę. Wróciły wspomnienia, które chciał wyprzeć z głowy na zawsze. I tak jego nadzieje nigdy się nie spełnią, a szczególnie po tym, co zrobił…

  Dziewczyna czuła się nieswojo, jakby ktoś ją obserwował. Rozejrzała się. I krzyknęła z zaskoczenia, wstydu i zażenowania. Obok drzewa stał sobie mężczyzna, od którego chciała uciec jak najdalej. I najnormalniej w świecie się na nią gapił. Jego wzrok był tak natrętny, że policzki Giny się zaróżowiły. Angelo zauważył, że został odkryty, choć wcale się przecież nie chował. Pomyślał o ręczniku, a ten znalazł się w jego dłoni. Podszedł bliżej krawędzi wody i popatrzył na nią wyczekująco.
- Nie myślisz chyba, że wyjdę z tej wody, jeżeli będziesz się patrzył? – Róż jej policzków stał się jeszcze bardziej intensywny.
- A myślisz, że kto cię ubrał?- Popatrzył na nią i uśmiechnął się czarująco, a ona stała się jeszcze bardziej czerwona, o ile to możliwe.- No, wychodź z tej wody! – Ponaglił ją. Pokręciła przecząco głową. – Mamy cały dzień. Ja się nigdzie nie ruszę, więc…- Wiedział, że jest bezczelny, ale nie mógł się powstrzymać. Może i jest aniołem, ale jest też mężczyzną, a z tą dziewczyna łączyła go historia trochę bardziej złożona. Miał nadzieje, że zagłębi się w nią i dowie wszystkiego, o czym musi wiedzieć. W końcu zaczęła wychodzić z wody, ale zatrzymała się w połowie drogi w miejscu, gdzie woda była na tyle głęboka, że to, co musiało, zostało zakryte.
- Chociaż zamknij oczy – poprosiła błagalnie. Nie odpowiedział, tylko uczynił to, o co poprosiła. Patrzyła na niego przez chwile, upewniając się, że nie patrzy. Zaczęła wychodzić z wody, czujnie obserwując cały czas jego twarz. Kiedy była już blisko niego, on otworzył oczy i zlustrował ją wzrokiem. Chwyciła ręcznik i okryła się nim.
- Obiecałeś, że nie będziesz patrzył! – Powiedziała oburzona. – Kłamałeś – dodała, zaskoczona tym, że anioł może robić takie rzeczy.
- Sprawdzałem, gdzie jesteś i czy przypadkiem nic ci nie jest. – Uśmiechnął się niewinnie. Dziewczyna odwróciła się do niego plecami i poszła po ubranie. – Kłamałem, kiedy mówiłem, że cię ubrałem. Zrobiła to jedna z anielic niższego stopnia – powiedział, jakby mimo woli. Dziewczyna odwróciła się do niego wściekła.
- Wiesz, co? Nie wierze, że anioł może być tak bezpruderyjny i jeszcze do tego kłamać! – Krzyknęła urażona. – Chcę się ubrać, więc idź gdzieś daleko! – Powiedziała to tak władczym tonem, że Angelo nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Dziewczyna, na ten gest zniewagi, zdenerwowała się jeszcze bardziej. Mężczyzna widząc to, odszedł, by jej jeszcze bardziej nie denerwować. Pamiętał, jaką siłą włada, szczególnie, kiedy jest zła. Georgina zaczęła się pospiesznie ubierać. Kiedy skończyła, zaczęła szukać wzrokiem anioła sprawiającego jej tyle kłopotów. Zauważyła go siedzącego gdzieś w oddali, pod drzewem, tyłem do niej. Ucieszyła się w duchu, że uszanował jej prośbę. Podeszła cicho do niego. Miał zamknięte oczy jakby spał. Nie chciała mu przerywać, a poza tym miała idealną okazję, żeby mu się przyjrzeć. Miał na sobie ubranie, składające się z białej koszuli i spodni. Co dziwne, ani on, ani ona nie mieli butów. Dzięki temu, mogła rozkoszować się dotykiem trawy na gołej skórze. Miał idealną twarz. Pięknie wykrojone usta, aż prosiły, by jej całować. Miała na to straszną ochotę. Przeniosła szybko wzrok na jego oczy, aby nie myśleć nad swoim pragnieniem. Jeszcze by je spełniła! Miał je teraz zamknięte, jednak zauważyła już wcześniej, że jego oczy były cudownie zielone. Jak trawa, na której teraz siedział. Otaczały je piękne rzęsy. Czarne i grube. To nieprzyzwoite, aby mężczyzna miał takie piękne oczy. Rozmarzyła się nad tym, jakby to było zobaczyć w nich uwielbienie, miłość i… pożądanie. „Zmień myśli dziewczyno, bo się zakochasz w facecie ze snu” – pomyślała. Jego włosy były ułożone w malowniczy nieład, który wyglądał cholernie seksownie. Ogólnie był seksowny. Kiedy przy niej stał, czuła dziwne przyciąganie…                                                                                                                                                                                                     
  Czuł jej wzrok na sobie. Ale chciał ponownie zobaczyć na jej policzkach ten cudowny róż, więc pozwolił jej się na siebie gapić. Po dłuższej chwili, postanowił otworzyć oczy. Na jej policzkach automatycznie wykwitł rumieniec, a ona spuściła wzrok i cofnęła się o krok.
- Gapisz się – mruknął rozbawiony.
- Wcale nie! – Odparła troszkę zbyt nadgorliwie.
- Nie wiedziałem, że jestem tak interesującym obiektem do obserwowania – powiedział, siłą powstrzymując się od śmiechu.
- Nie jesteś wcale interesujący – odparła, zanim zastanowiła się, co mówi.
- A jednak przyznajesz, że się na mnie parzyłaś? – Zadał pytanie retoryczne. – Uprzedzając twoja odpowiedź, to oczywiste, że nie jestem interesujący – zrobił efektowną pauzę i podszedł do niej, a ona cofnęła się dotykając plecami drzewa – ponieważ jestem cholernie interesujący… - ciągnął dalej zmysłowym głosem – i bardzo, ale to bardzo pociągającym – dokończył. Oddech dziewczyny był szybki z powodu bliskość mężczyzny. – Oddychaj mała! – Dodał, odwracając się od niej.
- Nie jestem mała!- Krzyknęła oburzona.
- Jesteś – odpowiedział. – Aby cię pocałować, musiałbym się nieźle schylić. – Georginie zrobiło się gorąco, na myśl o jego wargach pieszczących jej usta, szyje…


- Ej, mała, nie rozmarz się za bardzo – powiedział. – Dobra, zbieramy się stąd. Musisz przestudiować swoją historie, a trochę tego jest. – Chwycił ją za dłoń i już ich nie było…
                                                                                                                    


sobota, 10 maja 2014

Ładowarka wyzwala emocje ;)

Jak ja kocham mojego staruszka! Choć różnie między nami było a nasze stosunki są dosyć chłodne to dzisiaj go aż ucałowałam w policzek!

Byłam załamana... Laptop pada, ładowarka zepsuta ( nie ładuje)... Co ja zrobię? Jak wstawie rozdział? Jak będę pisała rozdziały? Mój świat legł w gruzach! I oto przybywa król (jako rycerz) i ratuje moje życie. Zostaje bohaterem -i przez jakiś tydzień nie będzie domowych kłótni ;)

Świat jest piękny!

Kocham wszystkich!

A Was moje kochane, cudowne, drogie czytelniczki najbardziej!


Buziaczki (od szczęśliwej Gigi)

piątek, 9 maja 2014

Eurowizja i hipokryzja :/

Wczoraj był drugi półfinał Eurowizji. Oglądałam całość i czasami prawie zasypiałam. Były świetne występy np. Grecji. Piosenka była energiczna i wpadała w ucho, ale przeważnie to nudy!

Ale ja bym chciała trochę o Cleo i Donatanie...

Mi się ta piosenka podoba. Nie za ,,ambitny’’ ;) tekst ale za melodie i fajny pomysł. Występ Cleo też był udany nic dziwnego, że przeszliśmy do finału i może coś się w końcu ruszy i zdobędziemy, chociaż miejsce w pierwszej piątce.

Jednak to, co piszą niektóre zagraniczne portale internetowe jest hipokryzją.

Świat opiera się na cyckach, seksie itp. Jednak, kiedy pojawia się ten motyw na Eurowizji i jeszcze do tego przechodzi do finału jest wielkie oburzenie. A kobieta z brodą (nic do niej nie mam uważam nawet, że jest ładna) jest ok, bo to jest nauka tolerancji. To, co wszyscy znają wywołuje wielkie oburzenie i szok, ale to, co większość ludzi uważa za dziwne niema prawa wywoływać oburzenia i negatywnych emocji, ponieważ to jest brak... tolerancji. Kurczę skoro mamy wykrzesać z siebie tolerancje dla kobiety z brodą to wykrzesajmy z siebie tolerancje dla  biuściastych, seksownych kobiet (a nie przepraszam jak to było napisane frywolnych tancerek erotycznych walczących dla POLSKI) 

HIPOKRYZJA


poniedziałek, 5 maja 2014

Milion kawałków - Rozdział 7


Rozdział VII

Stała na tarasie. Patrzyła na bezkresne morze. Czuła wiejący wiatr i promyki słońca na swojej skórze. Jak to wszystko mogło się stać? Jak możliwe może być coś, co jest tak nierealne? Przecież to musi być sen! Nie mieściło jej się to wszystko w głowie. Nie, to nie jest prawda!
- To stało się naprawdę. Przecież jesteś prawdziwa.- Usłyszała głos mężczyzny, który zrujnowała jej stabilny świat. Przecież taki był, prawda?  A teraz?
- Chcesz powiedzieć, że to wszystko, co się teraz dzieje i może zrujnować całe moje życie, mój świat i w ogóle świat stało się z mojej winy?- Powiedziała zdruzgotana.
- Przeznaczenie jest bardzo różne nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje. Niektóre wybory dokonywane przez nas są… niebezpieczne.- Usłyszała w odpowiedzi.
- Przestań chrzanić!- Odparła zdenerwowana.- dałeś mi jakąś książkę i ja mam wierzyć że to prawda.?- Mówiła dalej
- To jest prawda. Każda dusza ma swoją historie.- Powiedział i podszedł do niej.- Musisz uwierzyć.- Dodał patrząc jej w oczy.
- Jak?- Patrzyła na niego zrozpaczona.
- Przyjąć, że to się stało? Musisz do tego wrócić. Po prostu przypomnieć to sobie. Przeżyć jeszcze raz, nawet, jeżeli jest to trudne do zrozumienia. – Odparł spokojnie.
- Dowiedziałam się, że jestem najstarsza anielicą potem, że toczy się wojna dobra ze złem i to przeze mnie i ja jestem ostatnią nadzieją. Super!- powiedziała sarkastycznie kierując się do pokoju.
- Pięknie to ujęłaś to, co się dzieje to twoja winna. Może byś jednak to naprawiła? Ale nie, ty wolisz rozpaczać i uciekać!- Krzyknął wzburzony.
- Wiesz, co? Sam sobie radź! Są najstarsi aniołowie a poza tym ty jesteś drugi w kolejce! Ja tego nie chce! Chce być normalna tak jak wcześniej!- Krzyczała- To nie była moja winna!- Wykrzyknęła prosto w jego twarz.
- Tak a kogo? Tak trudno jest przyznać się do błędu? A tak propos to nigdy nie byłaś normalna.- Wysyczał prze żeby. – Najlepiej jest narobić bałaganu a niech inni sprzątają.  Chętnie bym to zrobił! Ale nie mogę! Bo cholerne anielice są na samej górze hierarchii.
- Uważaj, do kogo mówisz w końcu jestem jedną z nich!- Dziewczyna wściekła się na dobre.
- Tak to udowodni to!- Krzyknął i zagrodził jej drogę, kiedy chciała odejść- Zrób to, co należy. Staw temu czoło do cholery!- Patrzył jej prosto w oczy a jej złość zaczęła mijać.
- Nie chce tu być! Musze pomyśleć.- Powiedziała już spokojnie. Myślała gorączkowo nad tym aby znaleźć się gdzieś indziej. Na jakimś pięknym pustkowiu. Zauważył jak jej ciało się rozmywa.

- Nie Artemia!!!- Zdążył tylko krzyknąć zanim ona zniknęła…


sobota, 3 maja 2014

Milion kawalków - Rozdział 6

Oto i środek majówki, więc jest też rozdział. Pisanie kolejnych stanęło w miejscu więc będę musiała rozłożyć je jakoś oszczędniej:/ Siódmy rozdział pojawi się jeszcze na koniec długiego weekendu a później się zobaczy. 


Proszę was o komentarze, ponieważ siedzę sama w domu bez perspektyw na udany koniec wolnych dni i trochę mnie to przybija. No trudno zjem paczkę ciastek i obejrzę drugi sezon plotkary. Mam nadziej, że wy spędzacie ten czas przyjemniej.

Co do błędów pisałam kiedyś, że nie jestem w tym najlepsza oczywiście postaram się to poprawić. Pewnie nikt się nie odezwie, bo z tego, co widzę mało osób tu zagląda jednak zapytam: Może ktoś ma chęć zostać moją betą?


Rozdział VI

Siedziała przy łóżku, na którym leżał całkiem obcy mężczyzna, ale to nie przeszkadzało jej aby trzymać go za dłoń. Na jego czole widać było kropelki potu. Ruszał się niespokojnie jakby śniły mu się koszmary. Bala się o niego i było jej wstyd, że to najwyraźniej przez nią leży teraz niezdolny do jakiegokolwiek ruch. I tak resztka sił dał radę dość do łoża z pomocą dziewczyny. Dotknęła jego twarzy chcą dać mu w ten sposób swoje siły. Tak się też stało. Przestał się szamotać a jego policzki wróciły do normalnego koloru. Zauważyła, że z jej dłoni emanuje białe światło. Położyła druga rękę na twarzy mężczyzny. Czuła się coraz bardzie zmęczona. Nagle on otworzył oczy. Zabrała szybko swoje ręce z jego twarzy. Patrzyła na niego z niepokojem.
- Jak się czujesz?-Zapytała w końcu odrobine speszona.
- To ty! Jak to zrobiłaś?- Zapytał zaskoczony ignorując pytanie dziewczyny. Podniósł się do pozycji siedzącej.
- Nie wiem czy powinieneś wstawać- Powiedziała. Ty razem ignorując jego pytanie.
- Jak to zrobiłaś?!- Bardzo poważnym głosem.
- Nie wiem.- Odpowiedziała odrobinę przestraszona.- Po prostu dotknęłam twojej twarz i się stało. Było mi wstyd za to wcześnie. To była moja winna. Prawda?-Zapytała łamiącym się głosem.
- Nie to moja winna. Ja niepotrzebnie na ciebie naciskałem.- Odpowiedział cicho.- Zapomniałem, jaką siłą władasz-dodał
- Jesteś Aniołem jak mogło cię coś zaboleć?- Zapytała skołowana.
 -Ból aniołowi potrafi zadać tylko inny anioł. Jeżeli są równego stopnia nie potrafią wyrządzić sobie za wielkiej szkody, ale jeżeli anioł wyższego stopnia np. taki jak ty, czyli serafin użyje swojej mocy na aniele niższego stopnia może go nawet uśmiercić lub doprowadzić do stanu bliskiego unicestwienia, ponieważ anioł nie umiera jak człowiek anioł znika na zawsze po prostu rozsypuje się na milion kawałków.
-Czyli mogłam cię zabić?-Zapytała zrozpaczona.
- Tak. Tak jak mówiłem jesteś najsilniejszą Anielicą, można powiedzieć królową.
- Chyba będziesz musiał mi powtórzyć to, co mówiłeś, bo nic z tego nie pamiętam.- Powiedziała zrezygnowana.
- Czyli wierzysz mi?- Zapytał ją niepewnie
- Mam inne wyjść?- zapytała- Przecież prawie cię zabiłam a potem zrobiłam jeszcze coś innego- powiedziała- Bo to tez byłam ja, prawda?- Spytała niepewnie
- Tak tylko najwyższa anielica potrafi przekazać swoja energie i przeżyć. A że twoje siostry zginęły wykończone walką…- nie dała mu dokończyć
- Jaką walką?-Zapytała przerażona- Miałam jakieś inne siostry?- Zadała kolejne pytanie nie czkając na odpowiedź.
- Tak wszystkie twoje siostrzane anielice zginęły z powodu wojny…- ponownie mu przerwała.
- Jakiej znowu wojny?!- Krzyknęła zaskoczona.
- Dasz mi wreszcie powiedzieć?- Odparł urażony a zarazem zdenerwowanym ciągłym przerywaniem.
- Ok, już dobrze możesz mówić dalej- powiedziała spokojnie, ponieważ nie chciała prowokować żadnej kłótni tym bardziej, że nadal miała wyrzuty sumienia.
- Och dzięki za łaskawe pozwolenie Artemio- Odparł sarkastycznie
- Jaka ,,Artemio’’?- Spytała.

- Od tego momentu masz mi nie przerywać- rzekł- Artemia to twoje pierwsze imię. Miałaś wile wcieleń… Ale do tego wrócimy.- Chciała już otworzyć usta, aby zapytać się, o jakie wcielenia mu chodzi, ale pogroził jej palcem.- Wielu może cię tak nazywać. Pochodzi ono z greckiego i znaczy ,,zdrowa’’. Zostało ci nadane, ponieważ jesteś opiekunką zdrowia i potrafisz uzdrowić i skrzywdzić wszystko, co tylko zechcesz: roślinę, zwierzę, człowieka, anioła. A teraz jesteś nadzieją naszego świata. Jeżeli wygrają demony inaczej zwane upadłymi aniołami to zapanuje chaos tutaj i na Ziemi. Tylko ty możesz uzdrowić nas i nasz święty ogród z którego czerpiemy siły, miłość, radość, mądrość. Tylko ty możesz tego dokonać. Tylko ty…

czwartek, 1 maja 2014

Milion kawałków - Rozdział 5

Rozdział V

Obudziła się. Ale nie otworzyła jeszcze oczu. Była z siebie dumna przetrwała pierwszy dzień bez kropli łzy. Było trudno, ale to w końcu to dom, w którym mieszkała w wakacje razem z siostrą, Anabel i Christopherem. Wiele wspomnień. Dowiedziała się od Kristin, że Chris zabronił komukolwiek wchodzić do sypialni lub gabinetu Emmy. Chciała, aby wszystko zostało tak jak było. Gina wiedziała, że tak nie może być, że trzeba się zająć tymi wszystkimi rzeczami uporządkować je. Ale niemiała siły, aby się tym zająć, wiedziała, że kiedy wejdzie tam jej słaby mur legnie i znowu zacznie rozpaczać. Niechciała tego. Chciała być silna jak najdłużej. Jej matka wróciła po godzinie nieobecności z prezentem dla małej. Był to piękny ręcznie robiony i bardzo drogi domek dla lalek. Kiedy mała to zobaczyła mało nie wyszła z siebie. Tak, więc cale popołudnie spędziły na składaniu i zabawie w domku. Ledwo, co udało się G. położyć Ane do łóżka. Tak minął dzień pierwszy. Pora rozpocząć dzień numer dwa. Otworzyła oczy… 

Zobaczyła białe ściany, białą pościel, Białe firanki. Ten pokój wyglądał podobnie do tego z snu czy też wspomnień. Sama już nie wiedziała. Czuła ból głowy. Pamiętała jak była przerażona, kiedy się obudziła w tamtym pokoju. Pamiętała ten strach mieszający się z zaskoczeniem i… fascynacją związku z mężczyzna, którego zobaczyła. Pamiętała to dziwne uczucie, gdy przejechał nożem po jej dłoni a ona zdała sobie sprawę z tego, że nieczuła bólu. Pamiętała uczucie paniki. Pamiętała to uczucie Déjà vu, kiedy usłyszała, że nie jest człowiekiem. Z tego, co jej pokazał i powiedział wynikało, że jest jednym z aniołów. A żeby było zabawniej jednym z najstarszych aniołów a już na pewno najsilniejszą anielicą z tych, które zostały…

Siedziała na podłodze kompletnie zrozpaczona. Nie wiedziała, co myśleć. Miała nadzieje, że to sen. Ale on słyszał jej myśli, wiedział, co czuje. Mówił całkiem rozsądnie, jeżeli tak może mówić wariat…
- Jeżeli to sen to będziesz mogła się obudzić ale jeżeli to prawda to grozi ci niebezpieczeństwo. Nie masz nic do stracenia. I tak nie możesz się wycofać…- Powtarzał to po raz kolejny
- Ja nie wiem, kim jesteś, ale kłamiesz!!!- Krzyczała a sama podniosła się i podbiegła do niego z zamiarem uderzenia go. Ale złapał jej dłonie
- Nie rób tego- powiedział spokojnie, ale w jego oczach zagościł strach.
- Chce abyś był cicho i mnie puścił- Syczała pełna złości. Nagle on upadł na kolana. Niewiedziała, co mu zrobiła.
-Przestań! Błagam!- Krzyczał głosem pełnym bólu.
-To nie ja! Ja nie wiem, co się dzieje- odkrzyknęła przerażona.
- Opuści dłoń!- Odpowiedział pełen rozpaczy. Zdała sobie sprawę, że faktycznie trzyma dłoń wyciągnięta prosto w niego. Szybko opuściło ją. Opadł na ziemie wykończony bólem. Podbiegła do niego i przykucnęła.
- Przepraszam- szeptała wystraszona- Nic ci nie jest? Proszę cię powiedz coś.- Powtarzała jak litanie.

- Potrzebuje czasu-wychrypiał…