wtorek, 12 maja 2015

Dzień - Część druga

Witam i zapraszam do czytania :) 

Wiem opowiadanie może być trudne do zrozumienia ale mam nadzieję, że załapiecie o co chodzi ;)

 Lenka dobrze myśli ale tych ludzi już coś łączy i dobrze się znają, są dla siebie kimś :)

 Nie zdradzę więcej  



Część druga


01.06.2014


Wracałam do domu po całym dniu w szkole… Przy furtce do domu poczułam, że kręci mi się w głowie. Świat zawirował. Oparłam się o murek… Kilka głębokich wdechów i wszystko wróciło do normy, ale takie rzeczy zaczynały być coraz częstsze… Na lekcjach, na wuefie, po wstaniu z krzesła, po wstaniu rano z łóżka… Nie zaliczyłam na szczęście żadnego spektakularnego omdlenia… Przez chwile moja matka panikowała, kiedy ojciec jej powiedział, co się stało, ale zdołałam ją uspokoić. Nie mówiłam, że słabo się czuje i starałam się żyć normalnie… Tak było… Byłam normalna, szczęśliwa, młoda i…zdrowa…

01.06.2014


Rozmawiałem przed chwilą z żoną. Miałem kończyć jak najszybciej swoja pracę! Czy ona myślała, że ja mogę to sobie tak kontrolować?! Z jakiegoś dziwnego powodu chciała iść na kolację i do kina, bo był jakiś dzień dziecka czy coś. Głupota. Niepotrzebne. Ale zrobię to… Zepnę się i skończę szybko to, co miałem do zrobienia…

01.06.2014


Weszłam do domu. Wracałam zadowolona z pracy. Dostałam właśnie podwyżkę może nie bardzo dużą, ale jednak czułam się doceniona. Chciałam to uczcić z rodziną. Był jeszcze jeden powód może trochę mniej znaczący, to znaczy niebędący powodem mojej radości… Dzień dziecka a ja jeszcze jedno miałam w domu… Zaraz skończy osiemnaście lat wyfrunie z gniazdka i nie będzie miła dla mnie czasu i tak ma go coraz mniej dla staruszków. Odstawiłam torbę na komodę i zobaczyłam Amber siedzącą w fotelu. Miała zamknięte oczy.

- Ambi, obudź się!-Powiedziałam zdejmując koszulę i idąc do sypialni żeby się przebrać. Wróciłam w zwiewnej sukience. Na dworze było bardzo gorąco… Ukrop… Amber nadal siedział w fotelu w tej samej pozycji, co wcześniej. Podeszłam do niej i potrząsnęłam nią. Nic to nie dało. Spróbowałam jeszcze raz, mocniej… Otworzyła wreszcie oczy!

- Wszystko dobrze?- Zapytałam córkę, patrząc na nią uważnie.

- Tak, tak…- Zaczęła się miotać pod moim bacznym wzrokiem. Wstała z fotela i poszła do kuchni. – Chcesz herbaty? -  Zapytała mnie z kuchni.

- Owszem. - Podeszłam do niej wiążąc włosy w węzeł na karku. – Ale później wychodzimy na kolacje i do kina. Jak tylko ojciec wróci. - Wyjęłam ciasto i ukroiłam dwa kawałki.

- A co to za okazja?!- Zapytała. Popatrzyłam na nią zdziwiona.

- Dziś jest dzień dziecka, drogie dziecko!- Powiedziałam oszołomiona jej niewiedzą.

- I to tylko jedyny powód?!- Zapytała zalewając herbatę.

- Tak…- powiedziałam niepewnie.

-A mi tu czołg jedzie?!- Odparła pytając i odciągnęła dolną powiekę.

- No dobrze.- Skapitulowałam zanosząc talerzyki z ciastem na stół w salonie. – Dostałam podwyżkę!- Zadzwonił telefon, to był mój mąż. – Musimy wychodzić, ojciec przyjechał. Wpadnie tylko się przebrać i na prysznic. Kochanie przebierzesz się? – Zapytałam Amber.

- Gratuluje, ok, zaraz.- Opowiedziała na większość tego, co powiedziałam w chwile i pociągnęła łyk herbaty.



***


Już wiecie jestem Amber. I to właśnie pierwszego czerwca stało się to, co zaczęło się dawno a od kwietnia dawało o sobie znać, ale wrócim…


***


01.06.2014


Ubrana w miętową spódniczkę i białą bluzkę z koronką na plecach schodziłam po schodach, kiedy moja noga osunęła się a ja upadłam na plecy zdzierając sobie skórę na nich, plamiąc biały materiał a w końcu uderzając głową o podłogę… Czułam ból i ostatnim, co usłyszałam był stłumiony głos mojej matki i ojca. A potem ciemność...  


***


01.06.2014


Bawiłam właśnie mojego synka, spędzałam z nim jego dzień. Dzień dziecka… Dzwonek telefonu… Krzyknęłam do męża żeby spojrzał na Remka a sama poszłam odebrać. Dzwoniła moja mama, pewnie żeby mi złożyć życzenia. Cały czas była dla niej przecież dzieckiem tak jak moje kochane maleństwo zawsze będzie dla mnie małym chłopczykiem. Byłam tego pewna.
To, co mi przekazała zmroziło mi krew w żyłach. Moja siostra miała wypadek. Ubrałam się szybko, powiedziałam Kryspinowi, co się stało. Wzięłam kluczki i wyszłam z domu.


***

01.06.2014


Dzwoniłam do ojca żeby powiedzieć mu o awarii. Musiał tam pojechać i to naprawić. Dzwoniłem już któryś raz… W końcu odebrał… Miał dziwny głos. Cichy, zmęczony jakby przytłumiony. Byłem wściekły, ale po chwili zamilkłem… Zaraz po tym jak powiedział, że jest w szpitalu z Amber. Moja siostra była nieprzytomna, na szczęście jej stan był stabilny…


***

01.06.2014


Z jakiegoś dziwnego powodu nie mogłam dodzwonić się do Amber. Nie wiedziałam, co mogło się stać. Martwiłam się o nią, bo była nieobecna w ostatnim czasie a zazwyczaj tryskała energia, pomysłami i mówiła za pięcioro.  To było dziwne…


***


Martwili się o mnie, bo leżałam nieprzytomna pod kroplówkami z rozciętą głową i siniakami. Bomba jednak tkwiła wewnątrz mnie. Zaraz mieli ją odkryć. A ja chciała ich oszczędzić...


***

08.06.2014


-Możesz poczekać poza gabinetem? – Zapytał mój lekarza prowadzący.

- Jeżeli chce pan żebym stąd wyszła to ja poproszę żeby moi rodzice wyszli.- Odparłam spokojnie. Patrzyli na mnie surowo i ojciec chciał się już odezwać jednak ja byłam pierwsza.

- Wyjdziecie, chyba to dotycz mnie nie was?!- Krzyknęłam. Jakimś cudem mnie posłuchali. Zdzwiona rozsiadłam się w fotelu i dałam znać żeby lekarz mówił, co ma do powiedzenia.

- Zrobiliśmy ci wiele badań żeby wyjaśnić twoje złe samopoczucie, osłabienie i utraty przytomności… - Przerwał, zaczerpnął powietrze i po chwili kontynuował.- Wykryliśmy u ciebie raka.- Przyjęłam to spokojnie. Bez płaczu, wrzasków…

-Ile mam czasu?- Dosyć rzeczowe pytanie prawda?

-  Nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić- Odparł a ja wiedziałam że coś ukrywa.

- Aha - spojrzałam na niego mrużąc oczy.

- Prawdę mówiąc jest tego w tobie.... wiele… Tykająca bomba… Leczenie będzie trudne, żmudne i nie mogę dać ci zapewnienia, że wyjdzie. – Wyrzucił z siebie to, co ja przeczuwałam.

- Już stwierdził pan to w słowie żmudne. Żmudne jak wtaczanie kamienia na górę…- Powiedziałam nalewając sobie wody do szklanki z jakiegoś powodu zaschło mi w ustach.

- Musisz podjąć decyzje- Powiedział patrząc na mnie uważnie. Był dosyć przystojny i młody miał może trochę ponad trzydzieści pięć lat.

- Wypadną mi włosy? Chemia? Operacja? – Pytałam obojętnie popijając wodę.

- Tak, tak i tak.- Odpowiedział.

- No cóż… - Byłam oszołomiona. Za bardzo kochałam moje włosy żeby je stracić. Były długie, jasne i gęste. Kochałam je… Uwielbiałam…- Chce zacząć leczenie…- Zaczęłam, ale niedane było mi dokończyć.

- Dobrze porozmawiam z twoimi rodzicami i zacznę wszystko szykować. – Powiedział i już miał otwierać drzwi, kiedy…

- Ale od września. – Wtrąciłam.

- Co? – Odwrócił się i patrzył na mnie jak ciele w malowane wrota.

- Chce skończyć szkołę i mieć wakacje za nim przestane być sobą. – Wytłumaczyłam się.

- No dobrze.- Opadł na fotel.- Jednak twoje szanse maleją z każdym dniem.

- I tak są niskie. – Odparłam uśmiechając się.

- Będzie trzeba odbyć trudną rozmowę z twoimi rodzicami. – Powiedział zrezygnowany.

- Wiem…


***


08.06.2014


Kiedy usłyszałam wyrok, jaki zapadł nad moją córką kolana się pode mną ugięły. Stałem za fotelem, na którym siedziała moja żona cicho szlochając i patrzyłem na córkę, która spokojnie powiedziała, że umiera. Nigdy nie myślałem, że coś takiego może wydarzyć się w mojej rodzinie. Bałem się…Byłem bezsilny… Nic nie mogłem zrobić…

***

08.06.2014


   Nie wierzyłam w to, co przed chwilą oznajmiło mi moje dziecko. To nie mogła być prawda! Nie ona! Byliśmy spokojną rodziną z jakimiś problemami, ale kto nie ma problemów!? Co teraz będzie?! Co się stanie?!  Najbardziej jednak przerażał mnie spokój mojej córki. Amber nie miała nawet łez w oczach była obojętna… Pogodzona jakby się tego spodziewała… Nie chciała się do tego leczyć…Byłam na nią wściekła! Po części jednak ją rozumiałam.

- Możemy już iść?- Zapytała Amber lekarza.

- Tak ale wykupcie te leki w szpitalnej aptece- podał jej receptę- A tu masz napisane jak jej stosować i kilka broszurek o tej chorobie. – Dodał wręczając kolejne kartki. – Jeżeli będziecie państwo porozmawiać to proszę dzwonić- Podał wizytówkę.


- Dzięki doktorku – Powiedziała Amber i po prostu wyszła. Ja nie byłam wstanie się ruszyć z miejsca, dopiero mąż mnie podniósł i wyprowadził z gabinetu. Oparłam się o niego i wtuliłam w jego ramię zakrywając załzawioną twarz. Wróciliśmy do domu i rozeszliśmy. Amber poszła się do pokoju spać, ja do sypialni, aby zasnąć za pomocą magicznych pigułek a mój mąż do pracy… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz