środa, 12 sierpnia 2015

Niejasna Sytuacja - Część 3

Czy dostanę choć jedno słowo pod tym postem?


Niejasna Sytuacja 3



Wróciłem padnięty do domu. Zamknąłem za sobą ciężkie antywłamaniowe drzwi i się po nich osunąłem. Objąłem głowę i głośno krzyknąłem. Nie mogłem wytrzymać tego, co działo się w mojej głowie. Tyle lat. Tyle czasu.  Myślałem, że jego już nie ma, ale on się pojawił. WRÓCIŁ. Pieprzony Leszczyński. Z moich oczu popłynęła samotna łza. Krzyczałem głośno w przestrzenie…


***


Jechałem szybko swoim czarnym BMW. Musiałem znaleźć jakąś piękną laskę, którą będę mógł ostro zerżnąć na wszelkie sposoby. Wpadłem do nocnego klubu. Włączyłem swój tryb łowcy i obserwowałem dziewczyny tańczące na parkiecie. Wybrałem najładniejszą i najbardziej gibką. Nie było trudno zaciągnąć jej do mojego apartamentu.
Dziewczyna teraz leżała obok mnie. Była naga i praktycznie nieprzytomna, a ja nadal czułem dziwne emocje. Tak naprawdę wcale mnie nie zachwycała. Nie pragnąłem jej. Zapaliłem papierosa i wyszedłem całkowicie nagi na balkon. Usiadłem w fotelu i obserwowałem toczące się nocne życie na ulicach miasta. Spojrzałem w gwiazdy i przypomniały mi się dni, które chciałem na zawsze wymazać z ksiąg przeszłości. Pojawiły się one po jednym przelotnym spotkaniu z tą osoba. Osobą, która nie jest mi przeznaczona, jednak łączą nas pewne sytuacje.


wtorek, 11 sierpnia 2015

No cholera człowieka zalewa...


Na samym początku:

https://docs.google.com/forms/d/1KekcETJEx4kP9ECba5e2uTH2CuBpHQ24_bcXqDrDwsI/viewform  

To na górze to link do ankiety, który jest też po prawej stronie bloga na pasku bocznym zaraz nad archiwum. 


Właściwa część irytacji 



Czy możecie mi wytłumaczyć, co się dzieje?
Wiem, nie piszę doskonale (może zadowalająco), robię masę błędów, niektóre historię są niewypałami, nie odpowiadam na te nieliczne komentarze, ale tylko dlatego by nie zdradzić fabuły... Dlaczego nic nie piszecie? Dlaczego nie wypełniacie ankiety, abym mogła się poprawić?! Potrzebuję Waszych wskazówek!!! Każdy komentarz czytam i analizuje! Każdy mnie cieszy i jest dla mnie znakiem, że to co piszę do Was dociera! Pytam się ,,Dlaczego?"! Niech mi to ktoś wytłumaczy! Pomyślałam, że może rozkręci Was nowe opowiadanie, które piszę z Mariką, ale dupa! Co jest???
Widzę, że coś się dzieje, ale nie wiem co! Zrobiłam ankietę, aby zrozumieć ale macie ją głęboko gdzieś tak jak i mnie najwidoczniej!
Jestem zirytowana i wkurzona! Nie lubię robić czegoś, co ktoś ma gdzieś! Nikt tego nie lubi!
Co robię nie tak?!
Wchodzę na bloga jakieś autorki gdzie jest 10 rozdziałów, historia przewidywalna i nudna, pisana koszmarnie, że czytając oczy krwawią i 50 000 wyświetleń oraz po kilkanaście komentarzy pod każdym rozdziałem... Dlaczego? O co chodzi??? Wytłumaczcie mi! Proszę!
Ja mam tego bloga rok, 80 postów i tylko około 9 000 wyświetleń... Na każdy post przypada po 2 komentarze... Tabelki czy dany post jest dobry, zły, zabawny itp. nie wypełniacie... Jak mogę ułatwić Wam jeszcze wyrażanie opinii... Komentarze nie, tabelka nie, ankieta nie... To co??? No co?
Wchodzi tu ktoś jeszcze w ogóle?
Zamykać interes, ciągnąć to dalej??? Nie chciałam pisać do szuflady, ale nie chce pisać także na bloga, który jest tak cholernie słaby co wynika z Waszej obojętności!
Do końca sierpnia daje sobie czas na zastanowienie i podjęcie decyzji co dalej... Pomóżcie mi, abym nie popełniła błędu...

czwartek, 6 sierpnia 2015

Niejasna sytuacja - 1 (+18)

Witajcie kochani :) Nowe i świeże opowiadanie... Nawet nie wiecie jak świeże! Nie jest to do końca pisane w poważnej atmosferze, więc wychodzi mini komedia. Trzeba je traktować z przymrużeniem oka. Pisane wspólnie z Mariką, kolejna część mam nadzieje nie długo wstawi u siebie na blogu.  

Zapraszam Was do czytania.


A i jeszcze link do ankiety --------> Klik<----------
  Bardzo proszę wypełnij ją i nie ignoruj. Zależy mi jak cholera ;)


(Tytuł opowiadania chyba roboczy[?])



Niejasna sytuacja  


     Patrzyłem właśnie na dwie seksowne brunetki wychodzące z mojego łóżka. Leżałem zaplątany w śnieżnobiałą pościel. Moja dzisiejsza rozrywka poszukiwała swojej bielizny, kiedy ją znalazły słodko wypięły w moją stronę tyłeczki podnosząc zguby. Moje życie było cudowne zawsze mnóstwo chętnych kobiet, chętnych do tego, aby mi dogadzać przez wiele godziny w jakikolwiek sposób. Oszałamiająca fortuna dająca luksus niemartwienia się o przyszłość. Już dziś mógłby całymi dniami wylegiwać się na ciepłych i piaszczystych wyspach gdziekolwiek bym sobie wymarzył, ale za bardzo lubiłem pracować, a poza tym, co to za praca prowadzenia własnej firmy i rozkazywanie ludziom? Mój wizerunek by niezbyt dobry. W mediach pisali o mnie, jako bezdusznym łamaczu serc, którego nie obchodzi los nikogo innego niż jego samego. Czasem, więc dla dobra firmy przekazywałem setki tysięcy na dobroczynne cele ocieplając w ten sposób moje szargane imię. Przecież nikt nie jest tak zły jak piszą o nim w gazetach. Każdy na moim miejscu korzystałby z życia jednak trzeba pamiętać, że na wszystko sam zapracowałem. Otrzymałem wsparcie i niewielką pomoc od rodziców, ale pomysł i godziny poświęconej tej wielkiej maszynie, która zarządzałem, i która dawała miejsce pracy setkom ludzi były tylko moje. Szalałem i używałem, bo nie znalazłem jeszcze powodu do ustatkowanie się. Nie odnalazłem tej jedynej kobiety stworzonej tylko dla mnie przez tego idiotycznego boga. Czasem myślałem, że dla mnie nie jest przeznaczona żadna z płci pięknej...
     
     Kiedy moje towarzyszki wszystko zebrały i opuścił mój apartament wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki i bardzo gorący prysznic. Owinięty w sam ręcznik wokół moich bioder podszedłem do lustra przetarłem zaparowaną tafle ręką i przyjrzałem się sobie. Widziałem młodego dwudziestoośmioletniego mężczyznę. Trochę przydługie gęste blond włosy, szafirowe oczy, prosty nos, pełne i mięsiste usta. Z powodzeniem mógłbym uchodzić za idealny posąg Dawida autorstwa Michała Anioła. Z całą pewnością mógłbym pozować do kalendarzy dla napalonych mamusiek. Godziny spędzone w prywatnej siłowni w jednym z pokoi mojego ogromnego apartamentu przyniosły efekty w postaci wyrzeźbionego brzucha silnych ramion i umięśnionych ud.  A to wszystko pokrywała równomiernie opalona skóra na fantastyczny kolor słońca zachodzącego na tle Tybetu. Całości dopełniał mój metr dziewięćdziesiąt bez kapelusza. Byłem po prostu idealny, znakomity, fantastyczny i finezyjny.  


***

środa, 22 lipca 2015

Milion Kawałków - Rozdział 15



Rozdział XV



Weszła na sale z sztucznie przyklejonym uśmiechem. Wszyscy wstali i przywitali ją delikatnym ukłonem. Podszedł do niej Angelo i podał jej swoje ramie. Grzenie je ujęła. Skierowali się do stołu. Siedzieli obok siebie. Spojrzała dyskretnie na miejsce Dylana. Nie było go…
-– Rozmawia z nim twoją siostrą.- Usłyszała szept swojego towarzysza, nie odpowiedziała nic tylko zaczęła rozmowę z anielica siedzącą obok.

***

Wróciła do komnaty po wyczerpującym i tragicznie długim przyjęciu. Myślała tylko o tym, aby położyć się spać, zapomnieć i odpocząć od tego wszystkiego. A jutro? A jutro rozpocznie się pierwszy dzień jej zaręczyn. Jedna samotna łza spłynęła po policzku anielicy, ale szybko starła ją dłonią, obiecując sobie bycie silną.

***

W łóżku, zakopana w pościeli leżała piękna dziewczyna. Promienie słońca tańczyły po jej twarzy próbując ją obudzić. Dziewczyna przekręciła się na drugi bok a po chwili otworzyła oczy. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy zobaczyła czerwona różę na poduszce obok. Nagle zerwała się do pozycji siedzącej i rozejrzała się po pokoju. Szukała osoby, która mogłaby zostawić ten kwiat. Do pokoju weszła Nila niosąc tace ze śniadaniem dla Artemi. Uśmiechnęła się serdecznie do dziewczyny.

- Witaj Artemio. – Powiedziała widząc dziewczynę. - Dobrze, że już wstałaś. Budzenie cię to udręka.- Dodała po chwili śmiejąc się cicho.

- Nilo? - Zapytała chcąc zwrócić uwagę służki na siebie.

- Tak pani.- Służąca wzięła jedwabny szlafrok z krzesła.

- Kto zostawił tą róże?- Zapytała zakładając na ramiona odzienie.

- Panicz Angelo prosił mnie o to.- Odparła służka pacząc uważnie na anielicę.

- Aha… -Odparła nie przytomnie- Wyrzuć ją!- Dodała po chwili odrętwienia.

- Pani to prezent od narzeczonego. Tak nie wypada.- Odpowiedziała Nila przekładając jedzenie z tacy na stolik.

- To nie jest mój narzeczony!- Krzyknęła wzburzona Artemia

- A czyj?-Zapytała pobłażliwie blondwłosą.

- Moich sióstr. - Odpowiedziała i opadła na fotel przy stole.

- Może i tak, ale dziś odbędzie się wręczenie pierścionka zaręczynowego. – Powiedziała nalewając dziewczynie soku do szklanki - I to bynajmniej twoim siostrą.- Dodała. -Musisz zacząć się z tym godzić. – Artemia usłyszała słowa dziewczyny a potem zamykające się drzwi łazienki. Wiedziała, że to prawda, że nie może nic zrobić, ale jej serce się krajało. Siedziała patrząc nieprzytomnie na falujące białe zasłony i popijając sok, kiedy usłyszała głos służki mówiący, że kąpiel jest gotowa. Dziewczyna wstała i skierowała się do łazienki.

***

Dni mijały… Pięć nocy upłynęło jak jedna sekunda, zabierając resztki nadziei, radości a przynosząc jedynie żal i przeogromną tęsknotę za Dylanem. W pokoju paliły się świece rozświetlając mrok. Czuła, że światło nie odpędza ciemności, która gdzieś nie daleko się gromadzi wrasta w siłę… Artemia nie miała pojęcia, co jej przeczucia mogą oznaczać. Wszyscy byli spokojni i zajęci przygotowaniami do ślubu. To już jutro… Jutro zostanie żona Angelo, niewolnicą sióstr i pogrąży się w rozpaczy. Od dnia zaręczyn nie widziała Dylana, nikt o nim nie wspominał przy niej a siostry milczały…

poniedziałek, 20 lipca 2015

Mniam... Domowy Cheeseburger ;)

Dziś miałam dzień zakupów spożywczych... Tak sobie chodziłam po alejkach i naszła mnie ochota na domowego cheeseburger.

Tutaj macie efekt moich poczynań w kuchni:




 Wyszło pysznie i ma nadzieję mniej kalorycznie niż w popularnym barze szybkiej obsługi...

Horrory

Jest wpół do drugiej a ja cierpię na bezsenność... Od tygodnie oglądam horrory... Kino grozy... Już się boję!  

Nigdy nie lubiłam takich filmów. Nie wiem co mi się stało ale mam teorie, że ludzie przechodzą pewne etapy i się zmieniają. Jest etap bajek, komedii, romansów i horrorów... Tak samo jest z książkami. Najpierw baśnie, legendy, fantastyka a potem bestsellery, książki z odważnymi scenami, a następnie lekkie i przyjemne obyczajówki (kolejność dowolna).W końcu człowiek wyrabia sobie swój gust i styl. Sprawdził wszystko a teraz może wybrać. Ja przeszłam już wszystkie etapy z filmami  i nadal szukam w literaturze (och... zostali mi np. klasycy powieści polskich... Już zacieram ręce na ,,Krzyżaków'', niezmiernie się raduję...). 

Do czego zmierzam? Zmierzam do tego, że ludzie komentują horrory np. ,, Chłam'', ,,Nie wiem co obejrzeć zęby się przestraszyć i żeby wzbudziło to we mnie emocje'', ,,Słabe te efekty'', ,,To ma być krew?"

Ale prawda jest taka, że człowiek wcale nie musi obejrzeć ,,Lśnienia", ,,Koszmaru z Ulicy Wiązów" czy nawet ,,The Ring" aby zdać sobie sprawę z tego ile jest zła na świecie, jak życie jest kruche, niesprawiedliwe. Wystarczy... wystarczy włączyć sobie jakiś dobry, albo nawet nie film o wojnie, o mordowanych niewinnych dzieciach, gwałconych kobietach i mężczyznach walczących o ,,to''. 
Przy tym  horrory stają się niewinnymi historiami... 


Spróbować sobie wyobrazić obezwładniającą bezsilność, kiedy mężczyzna patrzy na to jak jego żona jest obmacywana przez jakiegoś cholernika a on nie może nic zrobić bo drugi trzyma mu lufę przy głowie, ale to i tak nie potrzebne bo jest zbity jak pies i nie dałby rady wstać o własnych siłach i jej pomóc...  

Spróbować poczuć strach kobiety która nie wie czy jej malutka córeczka dorośnie, zakocha sie i doczeka własnych pociech... Strach matki która czeka na syna który wyszedł i nie wrócił bo został wywieziony daleko, daleko... 

Spróbować poczuć lęk dziewczyny, która zaraz wpadnie w łapy rosłych mężczyzn i zostanie ich niewolnicą a i tak wie, że po wszystkim dostanie kulkę w łeb... 

Wczuć się w to, poczuć, zrozumieć i wtedy jeżeli człowiek ma w sobie choć odrobinę uczuć, empatii i wyobraźni  potrafi rzewnie zapłakać. 

Horrorem jest wojna a nie film... Horror to tylko fikcja czasem na podstawie jakiś wydarzeń, które mogą nie być prawdziwe... Wojna natomiast jest, była i będzie namacalna, wyczuwalna i cholernie realna.

niedziela, 12 lipca 2015

Co wolno matkom to nie tobie...

Tak sobie siedzę w pustkowiu w górach świętokrzyskich i żałuje, że Internet cały czas do mnie dociera. Dlaczego? Bo z dziwnych pobudek lubię przeglądać ,,Pudelka". Nie będę pisać czy jest fajny, nie fajny, rzetelny, uczciwy... Ale wchodzę sobie tam wczoraj i widzę artykuł o pani Agnieszce S.
 Oj... Nie lubię jej jakoś z założenia, więc klikam w artykuł... Przecie wiadomo, że najchętniej czyta się o ludziach których nie lubimy, nie trawimy i działają nam ogólnie na nerwy. Czytam i oczom nie wierzę...
Ale dobra, komentarze pod uspokajają mnie i widzę, że na tym świecie jest trochę normalnych ludzi...
Ale wchodzę tam dzisiaj i widzę na ten temat wypowiedź pani Joanny H.


Dwie panie które dzieci nie mają. Dwie panie które autobusami nie jeżdżą i raczej nie będą. Dwie panie stają w obronie kobiety pozbawionej wyobraźni, szacunku do innych i kultury osobistej.


 Naprawdę jak można przewijać dziecko w autobusie???


Ale zostawmy panią od autobusu...


Matką nie jestem (jestem za młoda, chociaż w tych czasach...i tych dawnych...), dzieci za bardzo nie lubię ale w przyszłości będę matką, autobusami jeżdżę i to często w krótkie i długie podróże, wiem jak ,,pachnie" kupa dziecka bo z nimi mam kontakt (o tym napisze wam pod koniec lipca jak nie zapomnę) i gdyby kobieta przewijała mi dziecko w autobusie to po pierwsze bym zwróciła zawartość żołądka, po drugie wyszła z siebie...
 Bilety w Warszawie kosztują prawie 10 zł nwm jak jesteś w miejscowości tej kobiety ale nie po to płacę za bilet żeby czuć smród kupy czy też dziecka które tą kupę zrobiło! Na litość boską! To nie ja mam dziecko i to nie ja mam zastawiać się co ta kobieta mogła zrobić (ale i tak te rozwiązania widzę), nie ja mam wdychać opary używanego czy też zużytego pampersu!


Mamy XXI wiek a wracamy do średniowiecza i załatwia się gdzie popadnie.



Kupa co to jest? Są to strawione resztki pokarmów spożytych przez ludzi, koty, krowy, konie itp. Ale są tam także bakterie i drobno ustroje, rozwijają się w niej groźnie i zaraźliwe bakterie cholery i duru brzusznego.


 Tak na marginesie od zwierząt odróżnia nas to ,że potrafimy żyć w społeczeństwie i jesteśmy kulturalni oraz potrafimy myśleć abstrakcyjnie to znaczy przede wszystkim możliwość zachowywania się zgodnie z obowiązującymi normami etyczno - moralnymi.
Skoro potrafimy myśleć w ten sposób to potrafimy także w ogóle myśleć czyli np. przewidywać, dostrzegać konsekwencję.


Kobieta przewija dziecko w autobusie zakładam, że on jedzie skoro tak to i hamuje... Jeżeli więc kierowca zahamuje bo np. inna mamusia wyjdzie na ulicę bo ona się z dzieckiem śpieszy po, no nie wiem dajmy na to loda, bo ono teraz chce to - po pierwsze kobieta jest zagrożeniem dla siebie, dla dziecka i dla innych bo zapewne nie siedzi na siedzeniu tak jak jest w przepisach które na bank istnieją - po drugie kupa ląduje na głowie osoby z przodu fotelu oraz ogólnie w otoczeniu - po trzecie dziecko spada z fotela ląduje pomiędzy siedzeniami i ma potłuczone łokcie...


(Kto jest winny? Kobieta na ulic, kobieta przewijająca czy kierowca?
Oczywiście kierowca!)


Ja bym była bardzo szczęśliwa z takiego obrotu sytuacji, bo wiecie kto jest najbardziej uciążliwy w wspólnym funkcjonowaniu? Menele, niektóre nawiedzone matki, niektórzy nawiedzeni PiS-owcy oraz katolicy i młodzież bez wychowania.


Pytanie mam jeszcze jedno gdzie ta pani chciała rączki umyć?


Wolny kraj, wolni ludzie do momentu kiedy drugi człowiek nie łamie praw tego pierwszego
Mam prawo do nie czucia smrodu kupy dziecka w autobusie skoro ja nie każe komuś wąchać mojego smrodu. Mam prawo do poszanowania moich etycznych norm w szerokim pojęciu!
Kiedyś dzieci też robiły co robiły ale nikomu nie przyszło do głowy przewinąć go w autobusie, na stole w restauracji czy stoliku na stacji benzynowej przy którym ludzie jedzą a na pewno nikt się tym nie chwalił!
 Szanujmy się nawzajem!


A Wy co sądzicie?

sobota, 30 maja 2015

Ikary w naszych czasach




Ikary w naszych czasach to jednorazówką która jest pracą domową z Polaka... Mam nadzieje że wam się spodoba...
Wybaczcie pisze na telefonie


***początek***


Mroźny poranek, weszłam zziębnięta do szkoły. Roztarłam ręce aby je ocieplić gdyż znowu zapomniałam rękawiczek. Skierowałam się do swojej szafki aby zdjąć kurtkę i zmienić zimowe kozaki na wygodne trampki. Zauważyłam nowego ucznia. Jego szafka była obok mojej. Spojrzał na mnie a po chwili zatrzasnął drzwiczki i odszedł. Nie przejęłam się nim. Była wytrenowana do niezwracania uwagi na obcych ludzi. Czasem zdarzało mi się mówić komuś dzień dobry bez spojrzenia na tą osobę, rozmawiać z nią nie patrząc w oczy...  

***
Zajęta rozmową z przyjaciółmi nie zwracałam uwagi na nic i na nikogo. Dopiero głos nauczycielki przywracający na do porządku zwrócił moją uwagę. Obok mojej niskiej wychowawczyni stał czarnowłosy chłopak o bladej cerze ubrany w zadurzą bluzę oraz spodnie w podobny kolorze jak jego włosy. Zaszczycił mnie spojrzeniem swoich ciemnych oczu... Nie był wyjątkowy, nie był idealny i nie był dla mnie ale zawsze pociągały mnie tajemnice i problemy innych może dlatego że sama miała za dużo swoich których nie potrafiłam rozwiązać?  Nie wiem...
***
Wracałam ze szkoły był już listopad... Z nowym nie miała jak się zaprzyjaźnić... Byliśmy znajomymi ze szkoły i zamieniliśmy ze sobą kilka pojedynczych słów. Chłopak był cichy, skryty i izolował się od naszej grupy... Byłam jego przeciwieństwem... Lubiana i dosyć popularna ja nie mogłabym stać się pośmiewiskiem. Ale nowy nie miał łatwo... Czy czułam się winna kiedy moi koledzy się z niego śmiali? Nie, nie mogłam pokazać słabości ale też słabo rozumiałam takie ofiary jak on... Jednak kiedy zobaczyłam jak czarnowłosy chłopak leży na trawie kopany przez jakiś chuliganów nie mogłam nie zareagować. Pobiegłam tam i zaczęła krzyczeć żeby go zostawili bo zadzwonie po policje... W końcu uciekli. Podeszłam do niego i pomogłam wstać. Zabrała go do siebie. Moi rodzice rzadko bywali w domu cały czas w rozjazdach, bywali w jednym miejscu maksymalnie przez dwa tygodnie po tym dostawali telefon i jechali dalej.
Położyłam chłopaka do łóżka w pokoju gościnnym wcześniej zdejmując bluzę i buty. Z kieszeni bluzy wypadła paczuszka z białym proszkiem... Wiedziałam co to choć  sama nigdy tego nie brałam, moi znajomi nie stronili od używek...
Jeżeli to była jego jedyna tajemnica zdołałabym. Mu pomóc ale nie była. Od dnia kiedy mu pomogłam między nami zawiązała się przyjaźń... Była ona trudna, dziwna i niezrozumiana. Dowiedziałam się że jest świetnym fotografem o poetyckiej duszy pragnącym zrozumienia. Jego ojciec i brat umarli kiedy miał trzynaście lat... Kiedy miał zagrać swój pierwszy ważny koncert ponieważ doskonale grał na fortepianie już w tak młodym wieku... Wściekły, rozgoryczony na ojca i brata że nie pojawili się na tym wydarzeniu chociaż mieli być nie zagrała ćwiczonego utworu tylko naciskał klawisze jak dusza i serce mu podpowiadały... Komisja niezrozumiała jego... Kiedy zapłakana matka powiedział mu co się stało poczuł pustkę, smutek i wyrzuty sumienia za wściekłość na ojca i brata... Na ich pogrzebie zagrał  Chopina i był to jego ostatni raz... Matka wyszła ponownie za mąż a jego ojczym pokazał mu miłość homoseksualną jeżeli to co ten człowiek mu robił można było nazwać... Nie radząc sobie z śmiercią rodzica i brata oraz zachowaniem ojczyma zaczął ćpać... Zaczął delikatnie ale głód i ból rósł... Matka nic nie widziała albo nie chciała widzieć... Nie wiedziała jak jej syn schudł, jak przefarbował włosy i zmienił styl na mroczniejszy, jak jej mąż chodzi do jego pokoju w nocy, jak Sebastian bo tak miał na imię czarnowłosy boi się tego człowieka... Jego ręce były całe w bliznach po zastrzykach... Przed przyjściem do naszej szkoły postawił się ojczymowie. Pobił go, wpadając w furie, zabraniając się kiedykolwiek jeszcze dotknąć... Jego matka będąc przy tym nie uwierzyła synowie oskarżyła o podłe kłamstwa i kazała wynosić...  Ojczym wstawiając się za swoim ,,synem" wynajął mu jakąś zapadłą dziurę i dawał raz w miesiącu trochę pieniędzy a Sebastian wszystko wydawał na narkotyki i alkohol... 
Zaczęła mu pomagać... Wychodził na prostą... Przestawał być upadłym aniołem...
Do sieci wyciekł film na którym czarnowłosy jest razem z swoim ojczymem... Obejrzeli go wszyscy... Wszyscy w szkole... Wszyscy w pracy tego ,,pana''... Nie wiem kto to zrobił... Jakim cudem pojawił się w Internecie... Wiem tylko że Sebastian dofrunął do słońca... A jego skrzydła spłonęły... Spadł w otchłań oceanu... Był wolny... Mam nadziej że szczęśliwy... Złoty strzał...
***
Ja też byłam upadłym aniołem... Żygałam jak kot po każdym posiłku... Pod grubą bransoletą i na udach miałam blizny bo cięciach... Głębokich, bolesnych i krwawiących... Ale ja jeszcze frunęłam... Moje marzenia były żywe ale umierały pomału za każdym razem   kiedy nie spełniałam swoich oczekiwań... Prawo, kariera, dom, rodzina... Bycie idealną z bliznami na nadgarstku udach...
Słońce zbliżało...!

piątek, 22 maja 2015

Dla Ciebie wszysko - Lista T.T

Siedzę zaryczana z czerwonym nosem i słucham końcowej piosenki ... ,,Dla Ciebie wszystko'' Naprawdę wszystko! O matko jak jeszcze nie oglądaliście tego filmu to połóżcie się w ciepłym łóżeczku, na stoliku postawcie herbatkę albo kieliszek wina a pod ręką trzymajcie paczkę chusteczek... Przydadzą się!

Zabierałam się do niego jak pies do jeża i dziś z nudów włączyłam... Jeden z najlepszych dramatów, jakie oglądałam! Poryczałam się i nadal nie mogę się opanować!
 Nie wiem ile wam zdradzić z fabuły... Ja nie wiedziałam o nim nic i włączyłam bo pojawił się plakat w grafice pod hasłem ,,filmy romantyczne''

Może tak...

 Historia dwójki młodych ludzi...
Spotykają się po 21 latach a ich przeznaczenie jest zapisane w gwiazdach... Końcówka jest niesamowita... Film pokazuje, że nasz każdy wybór prowadzi w pewne miejsce... A wszystko jest gdzieś zapisane... Nasz honor, duma, wyrzuty sumienia mogą zniszczyć coś pięknego, zranić osoby, które kochamy najbardziej oraz nas samych...

***

Pragniemy wielkiej miłości, dla której zrobimy wszystko... Wszystko dla tej drugiej osoby... Czasem aż za dużo... Skażemy na ból i cierpienie, bo wiemy lepiej, poświęcimy coś, aby zapewnić szczęście komuś innemu samych nas skazując na wygnanie...

Nie zrobimy pierwszego kroku, bo się boimy...

Zniszczymy coś, bo się boimy...

Damy się ponieść emocją...

Uciekniemy...


A i tak skończymy w grobie...








środa, 13 maja 2015

Prawda - Jednorazówka

Hej, coś nowego i malutkiego to jednorazówka... Mam nadzieję, że wam się spodoba...


Wybaczcie dziwny wygląd, piszę na Tel.   


* Prawda*






Byłam szaleńczo zakochana... Zakochana po uszy... Bardziej się nie dało... Skąd wiedziałam, że to prawdziwe uczucie? Bo było tylko z mojej strony, nieodwzajemnione... Ten chłopak ranił i wkładał mi zadry głęboko w serce ale w momencie kiedy z nim rozmawiałam, kiedy poświęcał mi czas jako swojej kumpeli nawet nie przyjaciółce albo prosił o pomoc ja wyjmowałam każdą z nich pomalutku, delikatnie uradowana i gotowa na każde poświęcenie a on po chwili nieświadomie wbijał je głębiej... Moje serce było jak jeż... Pełne kolcy, których nie sposób wyjąć ani już głębiej umieścić aby je zniszczyć...




Dlaczego byłam?
 Bo zobaczyłam jaki jest... Kochałam wyobrażenie... Osoba którą kochałam nie istniała... Przeczytałam jego wiadomości do innych dziewczyn pełne tekstów na które nigdy bym się nie zgodziła gdybym była tymi nieszczęśliwymi małolatami... Mówił, pisał, robił co było odpowiednie... Odpowiednie dla jego celów... Z wierzchu miły, mądry, inteligentny, przystojny ale w środki był jak zgniłe jabłko drążone dodatkowe przez glisty i larwy...
Szpilki wbiły się do końca... Bolało... To było straszne zdać sobie sprawę, że wszystkie wyobrażenia, marzenia nie miały prawy się spełnić... To było nie możliwe... Mezalians... Zdałam sobie z tego sprawę i dobrze się stało... Przestałam być zakochana choć nadal kochałam i chyba nigdy nie przestanę... Za dużo wspomnień, za dużo lat obok siebie...
Może uda mi się go znienawidzić? Przejść taką fazę jak na początku kiedy ta myśli zaczynała kiełkować... Znienawidziłam go i nie cierpiałam, wkurzałam, wyzywałam i rywalizowałam... Nadal to robiłam... Nadal rywalizowaliśmy a ja musiałam pokazywać i udowadniać, że go nie kocham a jak już to jedynie dażę dozą sympatii...


Czy w miłości są fazy które możne przejść i iść dalej?! Nie wiem... Teraz myślę a z moich oczu wyschły już wszystkie łzy... Bo ile można płakać kiedy on obejmuje inną, innym pisze, że je kocha i jakie są fantastyczne?! Nie można wiecznie... Można zwariować...
Zwariowałam!

wtorek, 12 maja 2015

Dzień - Część druga

Witam i zapraszam do czytania :) 

Wiem opowiadanie może być trudne do zrozumienia ale mam nadzieję, że załapiecie o co chodzi ;)

 Lenka dobrze myśli ale tych ludzi już coś łączy i dobrze się znają, są dla siebie kimś :)

 Nie zdradzę więcej  



Część druga


01.06.2014


Wracałam do domu po całym dniu w szkole… Przy furtce do domu poczułam, że kręci mi się w głowie. Świat zawirował. Oparłam się o murek… Kilka głębokich wdechów i wszystko wróciło do normy, ale takie rzeczy zaczynały być coraz częstsze… Na lekcjach, na wuefie, po wstaniu z krzesła, po wstaniu rano z łóżka… Nie zaliczyłam na szczęście żadnego spektakularnego omdlenia… Przez chwile moja matka panikowała, kiedy ojciec jej powiedział, co się stało, ale zdołałam ją uspokoić. Nie mówiłam, że słabo się czuje i starałam się żyć normalnie… Tak było… Byłam normalna, szczęśliwa, młoda i…zdrowa…

01.06.2014


Rozmawiałem przed chwilą z żoną. Miałem kończyć jak najszybciej swoja pracę! Czy ona myślała, że ja mogę to sobie tak kontrolować?! Z jakiegoś dziwnego powodu chciała iść na kolację i do kina, bo był jakiś dzień dziecka czy coś. Głupota. Niepotrzebne. Ale zrobię to… Zepnę się i skończę szybko to, co miałem do zrobienia…

01.06.2014


Weszłam do domu. Wracałam zadowolona z pracy. Dostałam właśnie podwyżkę może nie bardzo dużą, ale jednak czułam się doceniona. Chciałam to uczcić z rodziną. Był jeszcze jeden powód może trochę mniej znaczący, to znaczy niebędący powodem mojej radości… Dzień dziecka a ja jeszcze jedno miałam w domu… Zaraz skończy osiemnaście lat wyfrunie z gniazdka i nie będzie miła dla mnie czasu i tak ma go coraz mniej dla staruszków. Odstawiłam torbę na komodę i zobaczyłam Amber siedzącą w fotelu. Miała zamknięte oczy.

- Ambi, obudź się!-Powiedziałam zdejmując koszulę i idąc do sypialni żeby się przebrać. Wróciłam w zwiewnej sukience. Na dworze było bardzo gorąco… Ukrop… Amber nadal siedział w fotelu w tej samej pozycji, co wcześniej. Podeszłam do niej i potrząsnęłam nią. Nic to nie dało. Spróbowałam jeszcze raz, mocniej… Otworzyła wreszcie oczy!

- Wszystko dobrze?- Zapytałam córkę, patrząc na nią uważnie.

- Tak, tak…- Zaczęła się miotać pod moim bacznym wzrokiem. Wstała z fotela i poszła do kuchni. – Chcesz herbaty? -  Zapytała mnie z kuchni.

- Owszem. - Podeszłam do niej wiążąc włosy w węzeł na karku. – Ale później wychodzimy na kolacje i do kina. Jak tylko ojciec wróci. - Wyjęłam ciasto i ukroiłam dwa kawałki.

- A co to za okazja?!- Zapytała. Popatrzyłam na nią zdziwiona.

- Dziś jest dzień dziecka, drogie dziecko!- Powiedziałam oszołomiona jej niewiedzą.

- I to tylko jedyny powód?!- Zapytała zalewając herbatę.

- Tak…- powiedziałam niepewnie.

-A mi tu czołg jedzie?!- Odparła pytając i odciągnęła dolną powiekę.

- No dobrze.- Skapitulowałam zanosząc talerzyki z ciastem na stół w salonie. – Dostałam podwyżkę!- Zadzwonił telefon, to był mój mąż. – Musimy wychodzić, ojciec przyjechał. Wpadnie tylko się przebrać i na prysznic. Kochanie przebierzesz się? – Zapytałam Amber.

- Gratuluje, ok, zaraz.- Opowiedziała na większość tego, co powiedziałam w chwile i pociągnęła łyk herbaty.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Dzień - Część pierwsza

Wybaczcie brak życzeń :) Mam nadzieje, że wam nowe historia przypadnie do gustu ;) 

Dzień
Część pierwsza

25.05.2014

Śliskość satyny pod moim policzkiem…

Promienie słońca padające na moją twarz...

Dźwięk otwieranych drzwi piętro niżej…

Wspomnienie snu zaczęło być wypierane przez życie…

Wiedziałam, że jest 6.20…

Wiedziałam, że jest poniedziałek…

Wiedziałam, że muszę otworzyć oczy, ale miałam jeszcze dziesięć minut...

Rano to jest największy majątek…

Ostry dźwięk budzika...

Westchnęłam cicho i otworzyłam oczy...

6.30...

Odkrycie kołdry, postawienie nóg na ziemi, uczucie zimna...

Głuchy dźwięk...

Nic więcej…

sobota, 4 kwietnia 2015

Dying Breed: Dying Breed #2 - Reklamuje i polecam :*

Dying Breed: Dying Breed #2



,, Locked in the waiting room and my time is coming soon
There’s no more life in me, I’m tied to catastrophe.
But it feels alright, I might as well be dead’’*

niedziela, 15 marca 2015

Zagłosujcie ;) Ładnie proszę :*

https://apps.facebook.com/unicef-kolory-swiata/galeria?strona=1    <---Kliknij---

Zagłosujcie na podstawówkę nr 1 w Łomiankach. Pomożecie spełnić marzenia dzieci :)
Z góry dziękuje za Wasze głosy dla nich. Naprawdę im zależy i są pełni Nadziei, że uda im się spotkać Majkę Jeżowską! Piękna Carmen jest tego warta :) Chwila dla Was a dla nich spełnione marzenie i piękny uśmiech na twarzyczkach :D

Link na samym poczatku 

czwartek, 12 marca 2015

:P

Nowy Blog - gdzie publikowane będzie opowiadanie Może być gorzej?!. Z pewnych powodów musi być one zabezpieczone hasłem. Kto chce hasło niech pisze w komentarzach albo w wiadomościah w Google + lub gigi.gosia.gigi@gmail.com 

pinkandblackgigiworld.wordpress.com

poniedziałek, 9 marca 2015

WTF- Co się dzieje z tym światem?

Witajcie :)

Kurczę właśnie obiegła Polskę informacja, kto nas będzie reprezentował na konkursie Eurowizji, czyli Monika Kuszyńska. Wybaczcie, ale ten konkurs zaczyna działać na psychikę ludzi a nie na to czy komuś podoba się piosenka czy nie. Koniec z konkursem piosenki a zaczynamy akcje społeczną. Pani Kuszynska jeżdżąca na wózku i zespól z Finlandii z zespołem Downa. To będzie pojedynek na łzy wzruszenia i wyrwane dzięki temu punkty. Ja jednak obstawiam że wygra Finlandia ;)
Który z krajów jeszcze wysłał kogoś z niepełnosprawnością?

sobota, 7 marca 2015

Dying Breed: Początek + Dying Breed #1

Dying Breed: Początek + Dying Breed #1: Po pierwsze - witam na blogu. Bez zbędnych wstępów powiem tylko, że nie ograniczam się do żadnego gatunku. Od razu zapraszam do czytania i w...

Nowy fantastyczny blog :)

Moi drodzy o to blog niezrównoważonej ;) (bez obrazy) Concrete Walls 
Dziewczyna zaczyna dopiero więc proszę o wsparcie.
Jej wyobraźnia jest bardzo inna od mojej.
Jeżeli lubicie horrory i odrobinę strachu oraz prychologicznych tekstów jej blog jest dla Was.
http://xdyingbreedx.blogspot.com/

P.S Przypominam o MBG?! i Truciźnie

piątek, 6 marca 2015

Trucizna- Rozdział 11

Rozdział 11


Spacerowałam po lasku, nie daleko zamku kiedy dostrzegłam mężczyznę… Miał na sobie ubrania wyglądające jak szmaty, był brudny a na połowie twarzy miał szpecąca bliznę… Był przygarbiony i miał długa brodę… Jago przydługie włosy był skołtunione…  Wyglądał strasznie… Jednak wyszeptał moje imię, najpierw myślałam że się przesłyszałam ale powtórzył je… Podeszłam do niego ostrożnie… Spojrzałam w jego oczy… To był Nataniel… Była szokowana, nie wiedziałam co zrobić… Przecież my już go pogrzebaliśmy… Wyglądał jakby minęło z dwadzieścia lat a nie dwa… Bardzo się postarzał przez ten czas…

- Nataniel.- Wyszeptałam w końcu. Z moich oczu popłynęły łzy…Przytuliłam go nie zwracając uwagi na to, że pobrudzi moją biała sukienkę- Myśleliśmy że nie żyjesz- wyszeptał

- Ci już dobrze…- Powiedział i głaskał moje włosy…

- Chodź, musisz się umyć i ubrać… nie wypada żeby przewódca tak wyglądał…- odsunęłam się od niego i pozbierałam. Złapałam jego dłoń i ruszyliśmy do domu… Weszliśmy do środka… Z kuchni wyłowiła się Daniela z Kaspianem na rękach. Zdjęłam kapelusz i wzięłam go na ręce.

- Co malutki, tęskniłeś za mamą?- Zapytałam maluszka tuląc do siebie, oczywiście nie oczekując odpowiedzi.- Daniel zabierz Nataniela do jego sypialni i przygotuje dla niego ubrania i wszystko, czego będzie potrzebował. – Zwróciłam się do dziewczyny, która zastąpiła staruszkę po jej śmierci.- Twoja sypialnia nic się nie zmieniła.- Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam.- Idź odpocznij nie długo będzie kolacja- Powiedziałam i wskazałam na schody, po których już szła Daniel. Wampir skinął głową i ruszył za dziewczyną.  Z gabinetu wyłonił się Nuriel, podszedł do mnie od tyłu i pocałował mnie w policzek… Uśmiechnęłam się i odwróciłam do niego, katem zauważając, że Nataniel się na nas patrzył…

Bogowie - Łukasz Palkowski

Obejrzałam w końcu Bogów.
 Film jest idealny... Tomasz Kot w roli życia.
Film bawi i wzrusza.
 Wkurwia podejście ludzi. Idealny obraz polskości. Wszystko co nowe i nieznane jest złe i oczywiście niemożliwe. To jest podejście polaków. Lubimy kopiować ale nie chce nam się odkrywać nowych rzeczy. Zdarzają się wyjątki. Takim wyjątkiem był Zbigniew Religa. Czasy się zmieniły ale to co on robił w państwie kontrolowanym i bez perspektyw  nie byłoby teraz możliwe. Era zapisywanie wszystkiego, robienia kopi i politycznej (nienormalnej) poprawności. Nikogo nie urazić i mieć na wszystko papierek. Teraz nie do pomyślenia aby lekarz pił, palił jak smok. kurwił na prawo i lewo i sam tworzył sobie miejsce pracy aby robić rzeczy wielkie. 85 rok pierwszy przeszczep serca teraz to jest normalne ledwo trzydzieści lat później...

Mi papieros będzie się teraz kojarzył z wybitnym kardiochirurgiem.
Przestaje się postrzymywać od przeklinanie najwidoczniej robią to ludzie wielcy.
Zapamiętajmy: być lekarzem to leczyć ludzi bez oglądania się na konsekwencje.

Poniżej macie mamy z filmem... Tych tekstów które zostają zapamiętane jest więcej. Jeżeli ktoś nie obejrzał jeszcze filmu ponieważ bał się, że jest ciężki, niech zrobi to jak najszybciej! Polecam z całego serca (choć to tylko pompa i polski relikt).
Nie zalecam jeść przy oglądaniu, choć ja śniadanie  jakoś przełknęłam.

Obejrzałam też Idę i wybaczcie ale to Bogowie zasługują na Oskara.






niedziela, 22 lutego 2015

Najlepsze/Najgorsze urodziny ever ;)

Heh, hej co u Was słychać?
Bo u mnie chrumkanie prosiaczka a raczej niezłej świni!

Dziś imieniny Małgorzaty (teoretycznie są one co miesiąc), czyli moje, ale 22 lutego jest szczególny ponieważ dziś się urodziłam. Zawsze robię imprezkę dla rodziny i pysznego, cudownego, najlepszego torta, jednak w tym roku skończę na herbacie i rosole. Dlaczego? Ponieważ zaatakowała mnie jedna wielka wstrętna (zwana potocznie) świnka czyli nadgmine zapalenie przyusznic. Podobno przechodzi się ja w latach 5-15, czyli się jak cholera załapałam. Ja tam w to nie wierze jednak moja matunia od wczoraj jęczy że polowa twarzy/szyi mi spuchła, ale ja się czuje jak najbardziej ok, no dobra boli mnie gardło jak cholera i czuje się jak wyjęta spod ciężkiego tira ale jest w porządku (jak nic nie muszę robić). Rodzina dowiedziała się o podejrzeniach (poczta pantoflowa) i przerażona stwierdziła że nie warto ryzykować zarażenia tak więc z jednej strony się ciesze bo nie muszę sprzątać, przygotowywac obiadu, robić torta a później siedzieć kilka godzin i śmiać się z niezabawnych żartów ( jak o niezabawnych żartach mowa, to napisze Wam kiedyś o takim jednym, ten to jest królem sucharów xd) ale z drugiej szkoda... ;/

22 Lutego 2015 najgorsze z najlepszych urodzin ;)

P.S. Znajdę te świnie co mi świnie podłożyła ;)

P.S2 Przechodziliście świnkę? Jakie mieliście objawy?
Pytam się bo ja czuje naprawdę dobrze...

niedziela, 15 lutego 2015

I niech mi powie ktoś, coś o dzisiejszej młodzieży...

Poniżej znajduje Się Film zrealizowany przez Młodych Ludzi. Jestem pełna podziwu dla Ich pomysłowości i zaangażowanie. Pochwały należą Się Też nauczycielom i dyrektorce.
Niezłe kino Akcji w Pięć Minut;)
Zapraszam na seans ;D


niedziela, 8 lutego 2015

Trucizna - Rozdział 10

Hejka :) Witam po ciężkim tygodniu (przynajmniej dla mnie), już się boje kolejnego ;)
Rozdział krótki :( Przepraszam ale zamieściłam w nim wszystko co miało w nim być (Tak,tak wiem masło maślane :P)
Zbliżamy się wielkim(no dobra krótkimi ;) ) krokami  do końca, planuje jeszcze dwa rozdziały ale zobaczymy (na razie jestem na pierwszej stronie 11) 
Dobra nie zanudzam Was, zapraszam na rozdział :))) 



Rozdział 10

Ostatnie miesiące były… bolesne, tragiczne i prawdę mówiąc pamiętam je jak przez mgłę… Nataniel wyjechał i przez pół roku nie było z nim i jego odziałem kontaktu… Dnie biegły wolno a ja wypatrywałam go przez okno… Spędzałam tak każdy dzień… Prawie nie jadłem, nie spałam… Żałowałam tego, co powiedziałam… Bałam się ze Nataniel faktycznie nie wróci… Że wykrakałam… Zakochałem się… Drugi raz ale mocniej z jakiegoś powodu życie skazało mnie na cierpienie… Na zakazane uczucie, trudne i sprzeczne… Które zakończyło się tak samo jak zaczęło… Trudno, boleśnie i niespodziewanie…


Po sześciu miesiącach, ujrzałam przez okno jeźdźca… Wybiegłam z domu, wołając Nuriela… Miałam tak szalona nadzieje, że to Nataniel ten cholerny wampir, który jeszcze bardziej skomplikował moje życie… Wypadła z domu… Ale to nie był on… Wrócił Tybalt, jeden z żołnierzy Nataniela… Wyglądał strasznie… Zbiegły się inne wampiry, ściągnęli go z siodła… Ledwo trzymał się na nogach… A ja byłam cała odrętwiała… Tybalt krzyczał jedno słowo cały czas jakby w amoku…Zdradzili
Część żołnierzy Nataniela go zdradziło i przystąpili do Charlott… Suka wszystko zaplanowała… Zaplanowała zemstę… Przekupiła, przekonała inne wampiry do buntu przeciwko Natanielowi… Wizją mordu na ludziach, którzy nie znaczyliby nic, więc niż kawal mięsa… Wielu zostało po stronie swojego dowódcy, ale… Zostali otoczeni… Nikt nie przeżył…
Czułam w sobie ból… Ogromny i rwący ból… Co teraz będzie? Co się stanie? Zapanuje chaos i jeszcze większa wojna… Wojna między wampirami, ludźmi i wampirami… Kto ich poprowadzi??? Nastały czas niepewne…cholernie niepewne… Nic nie było białe albo czarne… Nic!


***


Od praktycznie pewnej śmierci Nataniela, minęły dwa lata… Dwa lata spokoju… Nie doszło przez ten czas do większych starć… Ofiary wśród wampirów nie były znaczące… Jednak u mnie wydarzyło się wiele… Zagubiona i zrozpaczona przystałam na propozycje opieki ze strony Nuriela… Kiedy raz zakosztowałam bliskości i potrzebowałam jej jak powietrza… Nataniela nie było… Nic sobie nie obiecywaliśmy… Kochałam go i nadal kocham… Ale pokochałam także Nuriela i zostałam matką…Matką cudownych i słodkich bliźniaków… Dziewczynki i chłopca… Ciąża była wyczerpująca tak samo poród… Nie wiedzieliśmy z Nurielem jakiej rasy będą dzieci… Nie wiedzieliśmy nawet że wampiry mogą mieć dzieci… Nam się udało i na świat przyszła Andrea oraz Kaspian… Byli ludźmi… Moim największym szczęściem… Byłam umiarkowanie szczęśliwa… O Natanielu starałam się nie myśleć, nie myśleć o tym, co wiedział, czego była świadkiem… Stałam się kurą domową… Straciłam hart wojowniczki… Wyparłam się jej, bo…bo tak było łatwiej…



sobota, 31 stycznia 2015

Trucizna - Rozdział 9

Ale mi się chyba nudzi?! Skończyłam, więc Wam oddaję do oceny... Oczywiście na błędy patrzymy z przymrużeniem oka i to całkiem dużym...

Na drugim blogu mnie niema, bo na razie nie ma, czym się chwalić. Jak osiągną sukces to pojawi się post na Zakładzie ale na razie walczę...

Ach... Muszę się czymś pochwalić! Mega prywata!!!
Mianowicie zostałam ciotką... O 10.11 w poniedziałek... Nie lubię dzieci… ale ciotka rozkleiła się jak nigdy! Przez dwa dni prawie cały czas ryczała i była w głupkowatym nastoju... Ach i powiem wam jeszcze jedno... Szpitale wykańczają nawet zdrowych ludzi...

Jeżeli podoba ci się albo, jeżeli nie to zostawaj komentarz... Bardzo proszę!



Rozdział 9


Czułam chłód pościeli na ciele i ciepło ciała obok mnie. Przekręciłam twarz w stronę, z której czułam ciepły oddech na obojczyku. Spojrzałam zamglonym wzrokiem na twarz osoby obok. Był to Nataniel. Pewnie normalnie przeszkadzałbym mi, że jest tak, blisko ale teraz było mi wszystko jedno poza tym chyba potraktowałam to, jako sen. Miał zamknięte oczy. Spał. Jego spokojny oddech pozwolił mi odpłynąć ponownie do krainy Morfeusza.

***


Kolejnym razem obudził mnie okropnym ciężar. Nataniel zrobił sobie ze mnie po prostu poduszkę. Jego głowa leżała na moich piersiach, rękę przerzucił przez moja talie a nogę wsadził pomiędzy moje. Zaczęłam próbować się wyswobodzić, jednak nie było to możliwe. Postanowiłam go obudzić… Zauważyłam na szafce szklankę z woda. Zaczęłam do niej sięgać, co było trudne… Ona była daleko a ja nie mogłam się ruszyć nawet o milimetr. W końcu ją chwyciłam i kiedy miałam ją wylać na te bujne włosy głowy, która uniemożliwiałam mi oddychanie Nataniel otworzył oczy. Popatrzył na mnie jakby rozbawiony.
- Radzę ci to odłożyć.- Szepnął i słodko się uśmiechnął

Lista T.T

Heeeeeeeeeeeeej!

 To znowu ja mam nadziej, że jeszcze wam się nie znudziłam jak za często się coś tu pojawiam to krzyczeć!

Przyszła pora na listę! Kolejny film który wycisnął ze mnie łzy to...

,,3 metry nad Niebem''

Pisze to i ryczę i jest mi tak strasznie smutno :'(
Ten film jest u mnie na pierwszym miejscu!!!

piątek, 30 stycznia 2015

Mściwa Blondi

Mściwa blondi
Miniaturka-parodia


Witajcie! O to ja wspaniała z miniaturką czy jak wolicie jednorazówka… Krótko, na temat i zabawnie (mam 
nadzieje).



Wiesz, kim jestem? Jestem Usagi! A to twój koniec…- wyszeptała blondynka do ucha mężczyzny siedzącego na fotelu i go odepchnęła…


***


W łóżku leżała blondynka i roztrzepanymi włosami zasłaniającymi jej twarz. W pokoju rozbrzmiał dźwięk jej telefonu. Wyrwane z głębokiego snu zleciała z łóżka. Miała na sobie jednoczęściową piżamę w króliczki. Nerwowo szukała telefonu jednak bez okularów leżących na szafce było to trudne, ale ona jak zawsze roztargniona nie wpadła na to żeby najpierw ich poszukać, założyć i szybciej znaleźć dzwoniące urządzenie. W końcu po poszukiwaniach go na szafce, łóżku, na podłodze znalazła go pod łóżkiem gdzie znalazł się poprzez jej gorliwe szukanie…
Odebrała szybko… Była podekscytowana, ponieważ starała się o prace asystentki jednego z największych biznesmenów w jej mieście. Szybko podziękowała i rozłączyła się, ponieważ nie mogła już dłużej powstrzymywać pisku radości…


***


Tak wiec pięknie odpicowana ruszyła na walkę o pracę. Inteligenta była nie przeczę, ale piękno jej umysłu nie było odzwierciedlone w jej wyglądzie zewnętrznym. Brak makijażu, włosy rozdwojone oklapnięte po prostu bez życia i ubrania jak po babci… Jej odpicowaniem była, więc garsonka z spódnicą za kolano w niemodną zieloną drobną kratę z jakiegoś ciężkiego materiału i biała koszulą z żabotem przy zapięciu a do tego kolorowa apaszka w jakieś wzory i brązowe buty bez obcasów. Włosy miała związane w koński ogon. Oczywiście brak makijażu i biżuterii…. Przed wejściem do firmy poprawiła swoje okulary i otworzyła drzwi i wkroczyła do wnętrza pięknego jasnego holu gdzie, co chwile pojawiały się piękne i zadbane kobiety ubrane podobnie… Krótkie spódnice, szpilki i bluzki z głębokim dekoltem… Usagi pasowała tam jak np. wół do karocy…. No po prostu nie pasowała! Przeczuwałam tragedie!