sobota, 9 sierpnia 2014

Trucizna - Rozdział 1

Witajcie kochani! :* Jestem już w domku od jakiegoś czasu, ale musiałam nadrobić zaległości w pisaniu opowiadań. No cóż... Na wyjazd jednak nie zabrałam laptopa, :( ale teraz żałuje. Jak przez mgłę pamiętam zarys jakieś fajnej historii... No trudno...
Napisałam trzy rozdziały Trucizny i coraz bardziej przemawia do mnie myśl, że opowiadanie niestety będzie długie... :/ Ale zaczęłam pisać dłuższe rozdziały, ten ma 4(!) strony no może 3 i pół, ale jednak jest poprawa, prawda?!
P.S. Uprzedzam lojalnie, że w tekście użyte jest słowo uważana przez program ,,Microsoft Word…’’ jako wulgarne :P Ciekawe czy domyślicie się o co chodzi… ;)))
P.S. Przepraszam za błedy :)

Rozdział 1

Siedziałam w miejscu nie ruszając się nawet o milimetr. Oddychałam głęboko próbując w ten sposób zredukować ból. Był coraz bliżej. Zobaczyłam jak wyciąga miecz z pochwy przypiętej do pasa, skrytej pod czarnym płaszczem opadającym na boki konia. Zamiast twarzy widniałam srebrny hełm zakrywający ją. Był blisko. Jeszcze chwila i poczuje ostrze zatapiające się w moje ciało. Byłam na to gotowa. Patrzyłam prosto w oczy zabójcy.

– Stop! – Rozległ się krzyk, a szarżujący na mnie koń zatrzymał się natychmiast wraz z wolą jeźdźcy. Obok istoty, która miała dać mi upragnioną śmierć, zatrzymał się inny. Dosiadał czarnego jak smoła rumaka, którego maść zlewała się z płaszczem mężczyzny wydającym rozkaz chroniący mnie przed śmiercią, a raczej zbawieniem. Reszta jego ubioru była tego samego koloru. Hełm miał srebrny kolor i zakrywał mu twarz, tak jak u reszty wojowników. Posiadał jednak piękny pióropusz z ciemnych piór zaczynających się mniej więcej po środku i zbiegających w dół, aż do karku. Od razu domyśliłam się, że był dowódcą.

– Przynieś zioła. – Te dwa słowa, które wyszły z ust potwora wywołały gęsią skórkę na moim ciele. To znaczyło, że będą mnie leczyć. I zabiorą. Chcę śmierci!

– Nie! – krzyknęłam. Twarz dowódcy zwróciła się w moją stronę. Zsiadł z konia i zaczął iść w moja stronę. Kiedy był niedaleko, odezwał się.

– Dam ci szansę, dam ci nowe życie.

– Nie! – krzyknęłam nieco ciszej. – Zabij mnie!

– Chcesz śmierci?! – zapytał drwiąco.


– Po co TO zatrzymałeś?! – zapytałam wzburzona.

– To?! – spytał i zaczął się śmiać. W tym momencie podszedł do nas mój niedoszły morderca. – To jest – wskazał na przybysza – Nuriel, moja prawa ręka i najlepszy żołnierz. Syn krwi. – W międzyczasie wziął sakiewkę od mężczyzny i wyjął zioła. – Zaboli –szepnął przykładając liście do mojej rany. Bolało jak cholera! W moich oczach wezbrały łzy, jednak nie pozwoliłam im spłynąć. Bestia zwana Nurielem, wyjęła coś jeszcze i podała dowódcy, ten to przyjął, a po chwil włożył w moje usta. Zdążyłam jedynie zapytać szeptem jak ma na imię. W tamtej chwili było to najważniejsze pytanie.

– Nataniel – odparł cichym, spokojnym głos. A potem była tylko nicość.


***

Sny… Sny są dobre albo złe. Budzą w nas przerażenie albo radość. Ludzie zawsze o czymś śnią… Czasami nie pamiętają…Chciałabym tak… Moje sny zawsze były wariacją po dniu, jaki przeżyłam… Widziałam twarze potworów, które zabijałam… Ludzi, którzy umierali na moich rękach…Przyjaciele, rodziny, żołnierze… Zakochani… Ten sen był inny. Śnił mi się ktoś, kogo już od dawna nie ma wśród żywych… Ktoś, kto był dla mnie bardzo ważny… Odszedł na moich rękach… Myślałam, że wymazałam z pamięci widok opadających powiek, które zakrywały kojący brąz jego oczu… Wspomnienia chwil, które były odskocznią od okrucieństw… Wtedy byłam inna, kiedy umierał, płakałam… Teraz uważam to za największą słabość…

***

Obudziłam się z krzykiem.

– To tylko sen – szepnęłam. Zamknęłam oczy, aby się uspokoić. Kiedy doszłam do siebie, uniosłam powieki i rozejrzałam się po pokoju nadal leżąc. Oprócz kontur niewiele widziałam, gdyż była noc. Chciało mi się pić, ale wolałam się nie ruszać, aby nie przyspieszać wydarzeń. Te stwory najwyraźniej myślały, że nadal śpię. Zamknęłam z powrotem oczy, aby spróbować odpłynąć w objęcia Morfeusza. Leżałam, i leżałam, jednak coraz bardziej doskwierała mi suchość w ustach. Szarpnęłam kołdrę odkrywając moje ciało. Z przerażeniem zauważyłam, że jestem naga! Moje dłonie podążyły na udo, które powinno być obarczone raną. Ogarnął mnie jeszcze większy niepokój, kiedy nie poczułam nic niezwykłego. Jedynie gładkość skóry. Moje palce badały resztę ciała, czy naprawdę nie ma żadnych obrażeń po ostatniej walce. Nic. Wstałam więc powoli z łóżka i okryłam się prześcieradłem. Poczułam jak moje długie rude włosy spływają po moich nagich plecach. Rzadko kiedy były rozpuszczone. Obeszłam pokój. Kiedy nie znalazłam nic do picia, skierowałam się do pierwszych drzwi, które zauważyłam. Pomieszczenie było puste, a przynajmniej tak mi się wydawało. Stałam na końcu korytarza obok dużego okna ozdobionego z dwóch stron zasłonami, szeleszczącymi niespokojnie pod wpływem wiatru wiejącego przez uchylone okienko. Niepewnie ruszyłam do przodu. Prześcieradło szurało po podłodze, zimny wiatr muskał moje nagie ramiona i plecy. Przeszłam już połowę korytarza, kiedy usłyszałam szmer, jakby ktoś poruszył się gdzieś niedaleko. Rozejrzałam się spłoszona i dopiero teraz zauważyłam wnękę w ścianie, gdzie ustawione były dwa fotele i mały okrągły stolik, na którym stały jakieś kwiaty. W jednym z foteli siedział ON. Patrzył wprost na mnie. Był wyprostowany, miał na sobie jedynie spodnie i koszulę. Stałam jak sparaliżowana, nie wiedząc co zrobić. Na szczęście, albo i nie, odezwał się pierwszy.

– Co tu robisz? – Jego pytanie zabrzmiało bardzo surowo.

– Ja… ja… – Straciłam swą wojowniczą postawę.

– Wcześniej byłaś bardziej wyszczekana – warknął mało przyjemnie. Jego postawa i zachowanie mówiło, że jest znudzony, a moje towarzystwo jest mu naprawdę nie na rękę. To mnie rozzłościło. Dzięki temu odzyskałam pewność siebie.

– Chciało mi się pić, więc ruszyłam na poszukiwanie wody – odparłam bez zająknięcia, panując nad swoim głosem. – Chyba, że waszą taktyka jest mnie odwodnić – dodałam bez wahania. Ale zaraz pożałowałam swoich słów i spuściłam na ułamek sekundy wzrok, jednak Nataniel i tak to zauważył.

– Nie zabiłem cię wtedy, więc nie zrobię tego i teraz. – Z każdym słowem zbliżał się do mnie jak drapieżnik polujący na ofiarę. Czułam się dziwnie. Nie umiałam nazwać uczucia, które ta sytuacja we mnie budziła. – Ale igranie ze mną jest naprawdę złym pomysłem – mówiąc to stanął krok przede mną. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak wielkiej jest postury. Czułam dziwne ciepło rozchodzące się od podbrzusza. Jego palce delikatnie muskały mój policzek. Przez moje ciało przeszły dreszcze. Nie widziałam dokładnie jego twarzy w ciemnościach, ale instynktownie czułam, że jest spięty. Jego palce przesunęły się po moich ustach. Stałam zahipnotyzowana, nie myśląc za wiele. Pozwoliłam, aby jego palce prześliznęły się z moich warg na szyje, ramiona i dotarły w końcu do linii między moją skórą, a zakrywającym mnie prześcieradłem. Dopiero czując jego palce na dekolcie, otrząsnęłam się z dziwnego otępienia. Cofnęłam się o krok. Nataniel natychmiast zabrał dłoń.

– Prosto i w lewo. Ostatnie drzwi – powiedział wypranym z emocji głosem i odszedł. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że mówił zapewne o drodze do kuchni. Stałam tam, próbując uspokoić przyśpieszony oddech. Było mi gorąco i tak jakoś źle. To było dziwne uczucie. Dziwne było to, że czułam prawie wszystkie emocje oprócz strachu. A przecież powinnam się bać…

7 komentarzy:

  1. Jestem za, podoba mi się profil tego mężczyzny :D Nataniela znaczy się :P Prawie ją zabił, ale trąci namiętnością :D

    Ależ Ty masz pomysły :) Ale myślę, że lubimy podobnie klimaty: magia, rycerze, zamki, zjawiska nadprzyrodzone :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przypadł Ci do gustu ;)
      A kto tego nie lubi?! :D

      Usuń
  2. zgadzam się z Lenką :) rozdział niesamowity i cieszę się że to opko będzie długie :) czekam więc na kolejny rozdział no i również czekam z utęsknieniem na opko z naszym przystojniakiem Di he he he :) pozdrawiam fanka 12

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochanie!!! Wybacz, że dopiero teraz, ale mam do ogarnięcia zbyt wiele rzeczy i to dlatego. Widzę, że Ciebie też dawno tutaj nie było. Mam nadzieję, że wszystko w porządku i wkrótce do nas zawitasz. A teraz lecimy z tym koksem ;).

    Jeśli chodzi o historię, którą nas raczysz, powiem tak: to jest wykwintne!!! Bardzo podoba mi się Twoja koncepcja i bohaterowie. Czasy również idealne do rozegrania romantycznej miłości i wszystkiego, co się z nią wiążę. Mam nadzieję, że już wkrótce dasz nam więcej okazji do wyrażania zachwytów, wszystkich ochów i achów i całej reszty pochwał. Liczę, że nasi bohaterowie będą z tych, którzy się czubią, ale też lubią :D. No i to chyba tyle ode mnie :).


    Ps. Wstaw poprawione :D. Buźka ;****.

    OdpowiedzUsuń