niedziela, 11 stycznia 2015

Trucizna - Rozdział 8

To co kończymy na tym??? Czy mam pisać dalej? 
Jakieś pomysły są na ciąg dalszy a raczej na całą historię, ale czy tego chcecie?

 O to jest pytanie! 

Do tego rozdziału natchnęła mnie ta piosenka . Oczywiście w między czasie koncepcja się zmieniła ;)


Rozdział 8

Kolejne dni z ta dziewczyna doprowadzały mnie do furii! Ona mnie doprowadzała do tego! Miała ochotę wiele razy ją zabić. Od dawna nie czułem takiego pragnienie. Tak silnej żądzy wbicia się w jej szyje kłów i wypicia jej do ostatniej kropli. Ale potem… Kiedy napięcie między nami eksplodowało… Całując ją… Mając w ramionach… Zapominałem o złość, nienawiść i o wszystkim innym. Pozwalając mi się całować, dotykać wynagradzał mi wszystko a ja… wybaczałem, zapominałem i żałowałem, że myślałem o jej zabiciu, bo… Bo prawda była taka, że bardziej od jej śmierci pragnąłem jej. Dopóki nie zawładnę jej ciałem może czuć się bezpiecznie, dopóki nikt inny tego nie zrobi przede mną… Nie chce sam jej wziąć, choć mogę… Chce żeby sama mi się oddała, aby tego pragnęła a wręcz żądała.  To powstrzymywanie się staje się coraz trudniejsze. Jeszcze cholerna Charlott, Dosman i cała reszta zwaliła mi się na głowę. Właśnie Charlott… Przerwała coś, na co miałem tak cholerna ochotę. Jeszcze chwila, moment i Sandra byłaby moja a moja męka by się skończyła, ale ta idiotka musiała wejść. Zrobiłbym, co chciałem a potem w wyznaczonym terminie nasze rody by się połączyły. Nie wieże, że ona jednak oczekiwała mojego oddanie i wierności! Cholerna romantyczka! Rodzina Charlott pije ludzką krew, jeżeli chce spróbować przerwać tą wojnę muszę na nich wpłynąć a mając Charlott za żonę to będzie możliwe. Nie uśmiecha mi się ich wszystkich mordować, ponieważ maja wiele sojuszników nawet ci stojący po moje stronie zważają na zdanie cholernej rodzinki Charlott. Kiedy ja zacząłem tak kląć? Dotknąłem ręką czoła. Byłem zmęczony, znudzony i zirytowany. Opuściłem rękę, kiedy usłyszałem jak po schodach schodziła, zapewne Sandra.
Dziewucha nie potrafiła wykonać najprostszego polecenia. Dobrze, że Nuriel zabrał już Charlott. Odwróciłem się do niej, kiedy stanęła na ostatnim schodku. Zdziwiło mnie, że bez problemu pozwoliła mi się pocałować, co prawda tylko w czoło, ale to jednak postęp. Wymieniliśmy parę zdań. Sandra musiała zniknąć z domu, wrzaski wampirzycy mogę być wyraźnie słyszalne w całym domu. Zdecydowałem, że pojedzie z Nurielem na plażę. Ja zostanę i wyładuje się trochę na ,,biednej’’Charlott. Nie mogłem powstrzymać się od ironicznego uśmiechu, kiedy wchodziłem po schodach. Stanąłem przed oknem, przez które miałem idealny widok na drzwi wyjściowe i czekałem aż dziewczyna z wampirem opuszczą dom. Kiedy zobaczyłem ich. Pstryknąłem kośćmi w palcach i uśmiechnąłem się. Gdyby mnie ktoś wtedy zobaczył uciekłyby gdzie pieprz rośnie. Byłem mordercą i miałem zamiar odrobinę wyzwolić go z uprzęży. Metafora jakby ktoś nie zrozumiał. Wkroczyłem pewnym krokiem do pokoju gdzie trzymana była Charlott.

- Witaj skarbie- uśmiechnąłem się do niej promienie.- Jak się czuje moja przyszła żonka?- Zapytałem jednego z wampirów oczywiście retorycznie. Podszedłem do niej i dotknąłem jej policzka, zaczęła się wyrywać. Uderzyłem ją w twarz prostą dłonią. Po pokoju rozszedł się odgłos plaśnięcia i rechot bandy wampirów w pokoju. Złapałem jej podbródek i mocno wbiłem swoje usta w jej wargi, torując sobie jeżykiem drogę do wnętrza jej ust. Oczywiście szarpała się. – Przynieście Verdenum!- Rozkazałem patrząc je cały czas w twarz.

- Nie proszę nie!- Zaczęła błagać. Było za późno.

- Już nie będziesz się wyrywać?-Zapytałem

- Nie, nie, proszę…- Dotknąłem ustami jej warg oddała pocałunek z pasją jednak po chwili odsunęła się a z jej ust wyrwał się wrzask, kiedy polewałem substancją sznury krepujące jej nadgarstek.

- Ups…Trochę się wylało. – Udałem skruchę, ale po chwili zacząłem robić tak z resztą sznurów. Nogi, tułów, szyja… Kiedy skończyłem jej twarz była cała zapłakana w miejscach gdzie popłynęła ciecz zrobiły się jej rany wyglądające jak poparzenia kwasem do samych mięśni. Kazałem jej spojrzeć w lusterko. Płacząc i łkając spojrzała w końcu w nie, kiedy kilka kropel spadło na jej biust. Zaczęła jeszcze mocniej płakać.- Już nie jesteś taka piękna?!- Zacząłem z niej kpić.- Spójrz teraz!- Krzyknąłem i wylałem resztę na jej twarz. Skóra zaczęła topnieć okrywając krwawe rany. Spaliła jej brwi, rzęsy i trochę włosów. -Patrz!-Rozkazałem jej. – Jesteś ohydna! Widzisz, co potrafię zrobić jak mi się przerywa?- Zapytałem, wampirzyca cały czas płakała. Dałem znak, aby przyprowadzili kobietę. Mina babeczki bezcenna. Stanęła jak wryta. Oczy szeroko otwarte i uchylone usta, szybki oddech… Chwyciłem ją za ramię. Wrzasnęła. Była ładna… Ładna trzydziestka… Uśmiechnąłem się do niej a potem przeniosłem wzrok na Charlott. – Pozwolę ci zjeść tą panią.- Pchnąłem kobietę w stronę wampirzycy a ona od razu wbiła zęby w szyje swojej ofiary, w szyje swojego żarcia. Natychmiast chwyciłem kobietę i odciągnąłem ją od niej.– Widzisz jak to jest jak się przerywa. Jak tobie przerywają konsumpcje czegoś, czego pragniesz?- Zapytałem Charlott i przybrałem zatroskana minę.

- Tak, tak- wyjęczała.

- Wyglądasz okropnie, dlatego…- pauza, aby potrzymać napięcie.– Dostaniesz jedzonko. Wziąłem ponownie kobitkę siedząca na ziemi i przysunąłem do Wampirzycy- Pij kochanie, pij… - Babeczka zaczęła się osuwać, więc musiałem ją przytrzymywać Charlott. – Brawo kochanie.- Szepnąłem, kiedy w kobiecie nie było już krwi. – To, co kończymy kochanie? – Zapytałem a ona zaczęła kiwać głową.- No dobrze…- Odszedłem od niej w między czasie rzucając kobietę a raczej je ciało pod ścianę.- Jak wszystkie rany się zagoją, wypompujcie z niej krew i spojrzyjcie na jej oczach swoje panienki. Róbcie z nimi, co chcecie. Taki prezent panowie.- W czasie mojej wypowiedzi usłyszałem wrzask Charlott a potem stamtąd wyszedłem… Trzeba zamknąć bestię… Poszedłem do sypialni, wziąłem kąpiel i położyłem się spać, później pójdę zobaczyć, co z wampirzycą i popracuje.

***

Byłem właśnie w gabinecie, kiedy wróciła Sandra z Nurielem z plaży. Przeglądałem właśnie mapy, poczekałem aż ich śmiech zaniknie i wróciłem do pracy. Po jedenastej poszedłem do sypialni i od razu położyłem się spać. Nie pospałem jednak długo, ponieważ z krainy Morfeusza wyrwał mnie wrzaski, słabo słyszalne, ale postanowiłem to sprawdzić. Wyszedłem z sypialni, ale za nim zszedłem na dół zajrzałem do sypialni Sandry nie było jej tam. Piegiem pognałem na dół. Nie było już słychać krzyku. Otworzyłem drzwi prowadzące do więzienia Charlott. Pognałem w tamtym kierunku czując, że to ona jest teraz mordercą a ofiarą Sandra. Do pokoju dobiegłem w momencie, kiedy ciało dziewczyny osuwało się na ziemie. Złapałem ją i niestety tym samym pozwoliłem Charlott uciec.

- Teraz ty jesteś ofiarą kochanie!- Krzyknęła przed zniknięciem z domu. Wbiłem żeby w swój nadgarstek i przycisnąłem krwawiące miejsca do ust dziewczyny.

-Pij, pij…-szeptałem na zmianę z…- Obudź się, proszę, Sandra, skarbie, kochanie.-  Te słowa nie były kłamstwem, ponieważ nie chciałam się do tego przyznać, kryłem te uczucia pod rządzą, pod pożądaniem, ale zależało mi na niej. Ja… ja się bałem, że ją stracę a to oznaczało, że…że się w niej… O kurwa!!! 

- Sandra, kochanie będzie dobrze.- Wyszeptałem cały czas trzymając nadgarstek przy jej twarzy i przytajać ją do siebie z moich martwych oczu pociekły łzy.- Tylko się obudź…  


Koniec (?)





2 komentarze:

  1. ja chcę więcej !!!!!!!! :) rozdział niesamowity i mam nadzieję że dalej pociągniesz to opowiadanie więc będę czekać na kolejny rozdział :) pozdrawiam fanka 12 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Normalnie to by było niedopuszczalne żeby przerwać w takim momencie pisanie. Rozdział był super. Szkoda mi Sandry. Oby nasze wampirze ciacho ją uratowało ;) Weny i czasu do pisania życzę

    OdpowiedzUsuń