sobota, 25 października 2014

Trucizna - Rozdział 5


Rozdział 5

Obudziły mnie niespokojne ruchy dziewczyny leżącej obok. Żałowałem tego, co zrobiłem, ale ta kobieta doprowadzała mnie do skrajnych uczuć. Kiedy mnie uderzyła, a w jej oczach zobaczyłem jawną odrazę, nie wytrzymałem. Żałuje, ale ona musi wiedzieć kim jestem. Nie jestem człowiekiem…
– Hej… – Przewróciłem ją na plecy. – Będzie dobrze. – Widziałem w jej oczach strach.
– Przepraszam, nie chciałam cię obudzić – wyszeptała, uciekając spojrzeniem.
– Co ci się śniło? – zapytałem.
– Nic – odpowiedziała cicho. Popatrzyłem na nią z niedowierzaniem. – To znaczy… – zaczęła. – Widziałam straszne rzeczy, Natanielu… Ja o nich nie zapominam – dokończyła po chwili. Odgarnąłem jej rudy kosmyk z twarzy. Była piękna, a w jej oczach gościł, a raczej na stałe zadomowił się strach.
– Wiesz, że jesteś bardzo dzielna? – zapytałem. – Jesteś dzielna i odważna, ale musisz pamiętać, że nie możesz mnie nie słuchać, a w szczególności mnie bić. Jeżeli się postarasz i nie będziesz sprawiała kłopotów, zadbam, aby nie spadł ci włos z głowy. Rozumiesz? – Patrzyłem prosto w jej oczy, a ona pokiwała głową twierdząco. Odwróciłem ją tyłem do siebie i wtuliłem w jej plecy. – Jak ty się w ogóle nazywasz?
– zapytałem, zdając sobie sprawę z tego, że ona zna moje imię, a ja jej nie.
– Rodzice dali mi Aleksandra, ale wszyscy mówią mi Sandra – odparła.
– Pasuje do ciebie. – Uśmiechnąłem się w jej pachnące włosy.

***

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez otwarte okno. Otworzyłam oczy i się rozejrzałam. Byłam w sypialni Nataniela, ale jego w niej nie było. Zamknęłam ponownie oczy. Nie chciałam wstawać. Chciałam spać i nie myśleć o tym, co się wydarzyło. To było dziwne. Potraktował mnie jak małe dziecko. Jednak cała ta sytuacja… Ech… Na wspomnienie tego jak leżałam na kolanach Nataniela z … Nie no… Jestem masochistką. To takie dziwaczne! Poderwałam się szybko do siadu, kiedy drzwi sypialni się otworzyły. Stał w nich Nataniel. Podszedł do mnie i się pochylił. Pocałował mnie w policzek, ale zrobił to tak, że zapomniałam, iż jest wampirem.
– Żałuje, że nie zostałem w łóżku dłużej – wyszeptał mi do ucha.
– Dlaczego? – zapytałam głupio, próbując zapanować nad chęcią odwrócenia głowy, aby go pocałować.
– Co ci się śniło? – zapytał, patrząc na mnie. Straciłam orientację w sytuacji.
– Co? – Spojrzałam na niego zakłopotana.
– Masz zarumienione policzki – odpowiedział i pogłaskał mnie po jednym. Odepchnęłam jego dłoń, rozłoszczona.
– To nie rumieniec namiętności, a złości! – odparłam natychmiast.
– Doprawdy?! – zapytał kpiąco.
– Na myśl o tym jak haniebnie mnie wczoraj potraktowałeś. – Trafiłam chyba w jego słaby punkt, ponieważ twarz nagle mu stężała. Wyprostował się i podszedł do szafy, wyjął  z niej torbę i wrzucił do środka kilka rzeczy. Siedziałam na łóżku, patrząc na to, co robi. Kiedy skończył, podszedł do drzwi i odwrócił się, oznajmiając mi beznamiętnym tonem, że wyjeżdża. Nic nie odpowiedziałam. Gdy tylko zamknął drzwi, opadłam na poduszki. To będzie trudny okres w moim życiu… Może szybko się skończy?

***

Minął tydzień, od kiedy większość wampirów wyruszyła na wyprawę zabijać zapewne niewinnych ludzi. Na początku wałęsałam się po korytarzach, próbując zapoznać się z planem posiadłości. Było to jednak trudne, ponieważ wiele drzwi było zamkniętych. Nie mogłam też wychodzić na dwór, jedynie taras w sypialni Nataniela pozwał mi odetchnąć świeżym powietrzem. W końcu Teress, tak nazywała się gospodyni Nataniela i jedyna ludzka osoba w całej rezydencji oprócz mnie,  pokazała mi wielką bibliotekę. Jako miłośniczka książek byłam w euforii. W naszych czasach nie było można sobie pozwolić na wydawanie pieniędzy na głupoty jakimi były książki, tym bardziej, że było ich mało, więc ceny za nie były wysokie. Kupić można było je tylko w Antepi, jedynym spokojnym miejscu, gdzie wojna nie zawitała, a ludzie żyli bez problemów, odcięci od informacji o wojnie toczącej się za wysokim murem miasta. Mieszkała tam elita naszego społeczeństwa: rodzina królewska, ich przyjaciele oraz najbogatsi i najmądrzejsi. Normalny wojownik, taki jak ja, nie miał tam wstępu. Jednak byłam tam kiedyś, dawno temu, jako mała dziewczynka. Jako dziewczynka należąca do tamtego świata. Niestety moja rodzina popełniła błąd. Ojciec przeszedł przez mur, wrócił jako jeden z nich. Karą była śmierć. Jednak ja, jako małe dziecko, zostałam potraktowana łagodniej. Wygnali mnie i skazali na życie wojownika. Trafiłam do obozu i przeszłam szkolenie. Nikt się ze mną nie liczył. Byłam nikim. Dorosłam i stałam się w końcu silniejsza od pozostałych wojowników w obozie, więc zaczęli mnie zauważać i szanować, a nawet próbowali się zaprzyjaźnić. Niektórzy chcieli mnie posiąść, gdy zauważyli, że jestem dziewczyną i do tego ładną. Przynajmniej oni tak uważali. Udało się to tylko jednemu. Należałam do niego, a on należał do mnie. Przybył do nas z innego obozu. Był inny. Silny, odważy i przystojny, jednak w jego oczach nie było okrucieństwa, które można było zauważyć u innych. Pokonanie go w walce było dla mnie wyzwaniem. W końcu, po zaciętym boju, dał mi wygrać, skazując się na szyderstwo innych pokonanych. Zaimponował mi, ponieważ poświęcił swój honor dla mnie. Zaczęliśmy razem trenować, staliśmy się parterami w walce.  Ja osłaniałam jego, a on mnie. Potrafiliśmy przegadać całą noc. Od niego dostałam powieść Dickensa, pozostałość po czasach, kiedy świat był inny. Była bardzo stara i zniszczona. Podarował mi pamiątkę rodziną, powieść wartą wiele, bezcenną. Uwielbiałam go. Kochałam go… Kocham… Pamiętałam noc, kiedy pierwszy raz byłam jego, a on mój. To było… fantastyczne i takie nierealne… Wszystko skończyło się, kiedy uratował moje życie, oddając swoje. Osłonił mnie przed strzałą, zasłaniając swoim ciałem. Kiedy go trafiła, zamarłam. Upadł na kolana. Z rany lała się krew. Ocknęłam się dopiero, gdy jego miecz upadł na ziemie. Podbiegłam do niego i chwyciłam w ramiona nim upadł. Położyłam jego praktycznie bezwładne ciało na kolanach. Patrzyłam w jego brązowe oczy. Wiedziałam, że za chwile się zamkną, zabierając jedyną osobę, którą kochałam, dla której walczyłam. Ostanie słowa z jego ust… „Kocham cię”. Powieki opadły, zabierając mnie w otchłań nienawiści, bólu i zemsty. Przysięgłam, że zabije tego, który odebrał mi moje szczęście. A teraz jestem tu, w domu wampira i śpię z nim w jednym łóżku… Przepraszam… Przepraszam cię… Przejechałam palcem po grzebiecie ,,Opowieści o dwóch miastach’’…
Od tamtej pory spędzałam w bibliotece mnóstwo czasu, pochłaniając znaczne ilości powieści. Właśnie czytałam ,,Opowieść wigilijną”, kiedy moją uwagę od lektury odwróciło zamieszanie w domu. Odłożyłam książkę i zeszłam do głównego holu, gdzie znajdowały się główne drzwi wejściowe. W progu znajdował się Nataniel z jakimś mężczyzną. Kiedy wampiry na mnie spojrzały, na twarzy jednego z nich pojawił się uśmiech zadowolenia, a na obliczu drugiego – wściekłość. Należała ona do pana domu. Zeszłam na sam dół po stromych schodach i zbliżyłam się do Nataniela.
– Witaj, moja droga. – Ucałował moją dłoń. – Mam nadzieje, że nie nudziłaś się bardzo – zapytał, sprawiając wrażenie uprzejmego, jednak jego oczy błyskały się piorunami wściekłości. Uśmiechnęłam się jedynie w odpowiedzi. – To jest Dosman, mój brat. – Przedstawił mi mężczyznę. Ten również ucałował moją dłoń i uśmiechnął się drapieżnie.
– Zawsze lubiłeś dobrze zjeść, bracie – zwrócił się do Nataniela.
– Sandra nie jest pożywieniem – odpowiedział na uwagę Dosmana.
– Czyli jest twoją kochanką. – Zaśmiał się, patrząc na mnie jak na smakowity kąsek. Stałam spokojnie u boku Nataniela, choć miałam ochotę stamtąd uciec. – U mnie możesz być i tym, i tym – dodał, chcąc dotknąć mojej twarzy, jednak Nataniel chwycił go za dłoń.
– Nie waż się jej ruszyć – warknął, patrząc bratu prosto w oczy. – Idź do komnaty. Przyjdę za chwilę – wydał mi rozkaz, nawet nie patrząc w moją stronę. Odeszłam i zrobiłam to, co mi kazał. Usiadłam na łóżku i czekałam. Po kwadransie drzwi otworzyły się z hukiem.
– Czy ty nie rozumiesz, gdy ktoś mówi ci, że masz się stąd nie ruszać?! – wrzasnął, chwytając mnie za ramiona i podnosząc z łóżka.
– Ale ja nic nie wiedziałam – odpowiedziałam spanikowana.
– Teressa ci nie powiedziała, że masz nie wychodzić z komnaty? – zapytał już spokojniej.
– Nie. Byłam w bibliotece. Pewnie myślała, że się stamtąd nie ruszę – odparłam szybko. – Ale nie zrobisz jej krzywdy, prawda? – spytałam natychmiast. Nataniel tylko przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
– Nie, nic jej nie zrobię. Przepraszam – szeptał mi we włosy. – Dosman jest po prostu inny niż ja… Dla niego nic się nie liczy… Nie wchodź mu w drogę, dobrze? – Spojrzał mi w oczy i czekał na odpowiedź.
– Dobrze – odszepnęłam. Zrobiło się tak jakoś ciepło. Jego twarz była coraz bliżej, już prawie czułem jego usta na swoich, kiedy do pokoju wparowała piękna, czarnowłosa wampirzyca.
– Niespodzianka! – krzyknęła wesoło. – Oj, chyba przeszkadzam? –zapytała, ani trochę niezakłopotana i weszła w głąb pokoju. Nataniel uwolnił mnie z uścisku.
– Charlotte? – powiedział zaskoczony. – Co cię sprowadza?
– No wiesz, Natanielu, jestem twoją narzeczoną. To normalne, że do ciebie przyjeżdżam… – zaczęła wampirzyca, jednak niedane było jej skończyć, ponieważ przerwał jej wampir.
– Proszę cię, to tylko połączenie rodów. – Nataniel podszedł do barku i nalał sobie szklankę whisky. Ja stałam jak wmurowana.
– Dlatego zgadzam się na twoje kochanki. – Podeszła do Nataniela i zabrała mu szklankę, po czym sama wypiła zawartość. – Wyborne. – Patrzyłam na nich zaszokowana
– Och, mała, myślałaś, że jesteś jedyna? – Zwróciła się do mnie, widząc moje zdziwienie.
– Charlotte, masz natychmiast się zamknąć! – wrzasnął na nią Nataniel. – Dobrze wiesz, że próbuje się uratować przed tobą wszelkimi sposobami.
– Och, jakoś nie narzekałeś na początku. – Zaśmiała się kobieta. – Wydaje mi się, że było ci tak samo dobrze jak mi. – Roześmiana wampirzyca podeszła do Nataniela i musnęła opuszkami palców jego twarz.
– Natanielu, mogę wyjść? – zapytałam zła. Ma narzeczoną, jestem tylko zabawką. Czułam się zdradzona. A najdziwniejsze było to, że zaczynało mi na nim zależeć, choć był wampirem i znałam go kilka chwil, a do tego ta jego impulsywność… Ale takie były fakty. Może nie płakałam po kątach, bo go nie ma, ale kiedy zobaczyłam, że wrócił, ucieszyłam się. A teraz…
– Nie… – zaczął.
– Moi rodzice też są – przerwała mu  Charlotte.
– Tak. Twoje rzeczy zostaną przeniesione do dawnej sypialni – powiedział,  a ja nadal stałam jak wmurowana w podłogę. – Możesz iść.
– No moi drodzy, bawicie się beze mnie? – Do pokoju wszedł Dosman.
– Dosman, to nie… – Natanielowi znowu niedane było dokończyć.
– Widzę, że jednak Sandra nie jest twoja.
– Dlaczego Sandra miałaby być Nataniela? – zapytał kobiecy głos. Odwróciłam się. W drzwiach stała dystyngowana kobieta
– Oczywiście… – zaczął.
– Nigdy w życiu! – Podeszłam do  Dosmana i go pocałowałam. Przeszła przeze mnie fala obrzydzenia. Nie dlatego, że był brzydki. Był przystojny, ale coś mnie od niego odstraszało… Fuj!
– Pani Smith, Sandra jest moją… – zaczął Dosman.
– …narzeczoną – dokończyłam, uśmiechając się. Rozejrzałam się po twarzach pozostałych. Twarz pani Smith wyrażała niedowierzanie. Dosman nie wychodził z roli i grzecznie się uśmiechał. Charlotta była rozbawiona, jednak w jej oczach krył się szok. Twarz Nataniela – W.Ś.C.I.E.K.Ł.O.Ś.Ć! Już nie żyłam!

2 komentarze:

  1. no proszę ale nam się tu narobiło he he he biedny Nataniel a teraz to jeszcze baaardzo wściekły he he he chyba jednak Sandra trochę przesadziła :) czekam na dalszy rozwój wydarzeń i pozdrawiam :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
  2. Narzeczoną??? Kurde, jak to czytałam pierwszy raz, to końcówka mnie zagięła i to totalnie!!! Czy Sandra całkowicie oszalała, czy tylko jest głupia??? Chyba te cechy już skumulowały, bo nikt przy zdrowych zmysłach, nawet z zazdrości, nie odwala takich scenek. O rety!!! A Nataniel to ją jednak kocha... I jeszcze ma narzeczoną.... Ale galimatias. Jestem ciekawa jak wyjdziesz z tego impasu i jak pokierujesz naszą niepokorną pannicą. Mam nadzieję, że pomimo tego zamieszania, poradzi sobie koncertowo i ocali skórę :).

    Pozdrawiam,

    R.

    OdpowiedzUsuń