Jestem
tak strasznie zmęczona, ale że i tak jestem cholernie szczęśliwa to dodaje nowy
rozdział aby moim wiernie czytającym i komentującym czytelniczką rozjaśnić czym
prędzej tą zawiłą historie :D Chociaż możliwe, że po przeczytaniu tego
rozdziału napiszecie mi w komentarzu jedno wielkie ,,WTF!''. No cóż musicie to
przebrnąć i jak najwięcej zapamiętać! Na pocieszenie dodaje, że rozdziały już
coś wyjaśniające będą niedługo.
III Rozdział
- Georgina szykuj się.
Chcemy za chwile jechać.- Dobiegł ją głos matki z dołu. Miała pojechać do domu
swojej siostry, aby zaopiekować się swoją siostrzenicą, ponieważ Chris musi
wyjechać w sprawach służbowych. Dla niego to też jest trudna sytuacja.
Strasznie ją kochał, ale musi z czegoś utrzymać mała Anabel. Mała Ana radziła
sobie najlepiej z nich wszystkich. Byli jednak pewni, że wie, co się stało z
mamusią. Nie pytała o nią ani Chrisa ani dziadków chciał tylko wiedzieć, kiedy
G. przyjedzie ją odwiedzić. Anabel zawsze była oczkiem w jej głowie. Straciła
dla niej zupełnie rozum. Było to najsłodsze i jedyne dziecko, które tolerowała.
Teraz, kiedy Chris wyjeżdżał Gina miała się nią zająć. Będzie musiała mieszkać
przez ostatni miesiąc w domu, z który jest związanych tyle wspomnień, które teraz
bolą. Niewiedziała czy da rade. Musiała! Choć zawsze mogła zabrać małą na jakiś
dłuższy wyjazd.
- Giorgina proszę cię!
Wstań w końcu z tego łóżka. Ja wiem, że to boli. Też to czuje. Zmarł ktoś
bardzo ważny, ale czas pędzi. Przesiedziałaś tu już ponad miesiąc. Został
jeszcze jeden.-Usłyszała swoją matkę, która stała w drzwiach.
- Wiem, ale wszędzie są
wspomnienia…- nie skończyła, ponieważ przerwała jej starsza kobieta.
- Obudź się w końcu to,
że ona nie żyje nie znaczy, że ty też masz przestać- kobieta zaczęła już
krzyczeć.- Wstawaj stąd- podeszła do niej i ściągnęła z niej kołdrę- Marsz do
łazienki. Musisz Wziąć prysznic, bo już śmierdzisz. Jesteś piękna, ale teraz
wyglądasz ja siódme nieszczęście. Nie pokażesz się tak Anabel. Teraz jesteś dla
niej najważniejszą osobą. Weź się w garść.- Mówiąc to kobieta trzymała ją za
ramiona i lekko potrząsała jakby chciała jej to wbić do głowy, ale na samy
końcu z jej oczu popłynęły łzy, które zaraz starła z policzka dłonią.- Masz
godzinę, więc się pośpiesz.- Mówiąc to skierowała się do drzwi.-A i jeszcze
jedno nie chce widzieć cię w czarnych rzeczach.- dodała wychodząc. Georgina
siedziała chwile niezdolna do ruchu z powodu szoku wywołanego zachowaniem
matki. Miała racje. Wstała i poszła do łazienki. Kiedy spojrzała na siebie omal
nie krzyknęła z przerażenie. Wyglądała tragicznie. Rozpuściła włosy, które były
przetłuszczone i je rozczesała. Wzięła szybki zimny prysznic. Wyglądała już jak
człowiek. Doprowadziła swoje ciało do kultury. Wyszła z łazienki owinięta w
ręcznik. Skierowała się do szafy i wybrała delikatną, błękitną bieliznę, która
dostała kiedyś na prezent od Emmy. Na to założyła niebieską sukienką
rozszerzaną przy biodrach przed kolana. Do tego granatowe szpilki. Wysuszyła
włosy i upięła swoją długa grzywkę w warkocza a resztę włosów spływała po jej
plecach i ramionach pięknymi falami. Pomalował się bardzo delikatnie jedynie błyszczyk
był bardziej ożywczy. Wyglądała jak…jak anioł…
Kiedy jechała z mamą
samochodem, ta nie mogła się na nią napatrzeć. G. musiała ja upominać, aby
patrzyła na drogę. Dziwnie było przejeżdżać koło miejsca wypadku. Jej mama
chciała jechać okrężna drogą, ale Giny musiała się z tym zmierzyć. Nic
strasznego ani niezwykłego się niestało. To było po prostu dziwne. Jednak,
kiedy dojechały na miejsce Georgina przeżyła rozczarowanie, ponieważ wierzyła,
że w drzwiach będzie stała jej siostra tak jak zawsze pilnujący, aby ich psy
nie uciekły i aby ich przywitać. Nic takiego się niestało. Może jej głupia
wiara była spowodowana tym, że niebyła jeszcze na grobie siostry.
- Gina, kochanie
wysiadaj. Dasz rade.- Jej rozważania przerwał głos matki. Wysiadła z samochodu,
wzięła swoje rzeczy i podeszła do drzwi. Jej matka musiała jeszcze odebrać
prezent dla małej więc musiała się zmierzyć z tym sama. Powoli nacisnęła
klamkę. Otworzyła drzwi. Weszła do białego przedsionka gdzie zostawiało się
kurtki i buty. Gina otworzyła kolejne drzwi. Tym razem szklane a nie z
masywnego i ciemnego drewna. Położyła swoje rzeczy przy schodach. Rozejrzała
się. Wszystko na pierwszy rzut oka było tak samo. Usłyszała głos biegnących
małych stópek w jej stronę. G. przykucnęła i chwyciła małą jak ta jeszcze
biegła. Przytuliła ja mocno do siebie. Po chwili odsunęła ją od siebie chcąc
się jej przyjrzeć.
- Jak ty urosłaś. Ile
to latek kończy za tydzień moja panna?- Zapytała ją z uśmiechem na ustach.
- Raz, dwa, trzy,
cztery, pięć…- mała liczyła na puszkach a potem pokazał jej pięć paluszków i
radośnie się zaśmiała.
- No, no, jaka z
ciebie duża dziewczynka!- Powiedziała radośnie Giny- Gdzie jest tatuś?-Zapytała.
- Nie ma.- Odpowiedziała
dziewczynka jakby nie zauważając, jaki szok na jej ciotce wywarły te słowa-
Jest zemną Kristiana.- Dodała odpowiadając na jeszcze niezadane pytanie przez
ciocię.
- Jezu to dobrze. Jak się
wystraszyłam!- powiedziała- Zresztą nie pierwszy raz.- pomyślała na głos…
-Czyś ty zwariowała?- Krzyczała
do mężczyzny chodzącego po murku wokół dachu. Nie wiedziała gdzie ją zabrał.
Było stąd widać piękny zachód słońca i było całkiem miło dopóki nie wszedł na
ten przeklęty murek.- Zejdź stamtąd- krzyknęła ponownie, kiedy delikatnie się zachwiał.
Byli cholernie wysoko a na dole jeździło mnóstwo samochodów. Nim się obejrzała jego
niebyło. Spadł! Krzyknęła przerażona i podbiegła do barierki. Wyjrzała, ale nic
nie zobaczyła. Żadnego zamieszania, ciała. Nic. Nagle usłyszała za sobą śmiech.
Odwróciła się spokojnie i zobaczyła, że ON stoi sobie spokojnie jakby nigdy nic
i się śmieje z niej, kiedy ona o mało nie dostała zawału.
- Jak możesz- mówiąc
to podbiegła do niego i zaczęła go okładać swoimi małymi piąstkami po ramionach,
ponieważ (co dziwne) wyżej nie sięgała. Miałe te swoje metr siedemdziesiąt pięć,
ale przy jego metr dziewięćdziesiąt to był pikuś.- Jak mogłeś mi to zrobić?! Prawie
zeszłam na zawał- z każdym jej słowem i uderzeniem śmiał się jeszcze głośniej.
- Jej, ci ziemianie.
Kotku jesteś nieśmiertelna. Przywilej Anioła.- Nagle znaleźli się na krawędzi-
To niesamowite uczucie!- Krzyczał, ponieważ zagłuszały ich ruch na drodze.-
Niby wiesz, że nic ci się nie stanie jednak i tak adrenalina uderza ci do głowy!
Kiedy znajdziemy się blisko ziemi po prostu pomyślimy o jakimś innym miejscu i
gotowe!- Dalej krzyczał a dziewczyna patrzyła na niego jak zachipnozowana. - Jakie miejsce?-Zapytał.
- Wieża Eiffla-
odpowiedziała zaskoczona.
- No to chop!- Krzyknął.
I…
- Jezu ty chcesz…Aaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
P.S.
Kolejny rozdział według rozkładu, czyli jutro! Taki mój świąteczny prezent, bo
przed chwilą sobie uświadomiłam, że nie złożyłam Wam życzeń świątecznych, a
więc to moje przeprosiny i zadośćuczynienie!