Rozdział VII
Stała na tarasie.
Patrzyła na bezkresne morze. Czuła wiejący wiatr i promyki słońca na swojej skórze.
Jak to wszystko mogło się stać? Jak możliwe może być coś, co jest tak nierealne?
Przecież to musi być sen! Nie mieściło jej się to wszystko w głowie. Nie, to
nie jest prawda!
- To stało się naprawdę.
Przecież jesteś prawdziwa.- Usłyszała głos mężczyzny, który zrujnowała jej
stabilny świat. Przecież taki był, prawda?
A teraz?
- Chcesz powiedzieć,
że to wszystko, co się teraz dzieje i może zrujnować całe moje życie, mój świat
i w ogóle świat stało się z mojej winy?- Powiedziała zdruzgotana.
- Przeznaczenie jest
bardzo różne nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje. Niektóre wybory dokonywane
przez nas są… niebezpieczne.- Usłyszała w odpowiedzi.
- Przestań chrzanić!-
Odparła zdenerwowana.- dałeś mi jakąś książkę i ja mam wierzyć że to prawda.?-
Mówiła dalej
- To jest prawda.
Każda dusza ma swoją historie.- Powiedział i podszedł do niej.- Musisz uwierzyć.-
Dodał patrząc jej w oczy.
- Jak?- Patrzyła na
niego zrozpaczona.
- Przyjąć, że to się
stało? Musisz do tego wrócić. Po prostu przypomnieć to sobie. Przeżyć jeszcze
raz, nawet, jeżeli jest to trudne do zrozumienia. – Odparł spokojnie.
- Dowiedziałam się, że
jestem najstarsza anielicą potem, że toczy się wojna dobra ze złem i to przeze
mnie i ja jestem ostatnią nadzieją. Super!- powiedziała sarkastycznie kierując
się do pokoju.
- Pięknie to ujęłaś to,
co się dzieje to twoja winna. Może byś jednak to naprawiła? Ale nie, ty wolisz
rozpaczać i uciekać!- Krzyknął wzburzony.
- Wiesz, co? Sam sobie
radź! Są najstarsi aniołowie a poza tym ty jesteś drugi w kolejce! Ja tego nie
chce! Chce być normalna tak jak wcześniej!- Krzyczała- To nie była moja winna!-
Wykrzyknęła prosto w jego twarz.
- Tak a kogo? Tak
trudno jest przyznać się do błędu? A tak propos to nigdy nie byłaś normalna.- Wysyczał
prze żeby. – Najlepiej jest narobić bałaganu a niech inni sprzątają. Chętnie bym to zrobił! Ale nie mogę! Bo
cholerne anielice są na samej górze hierarchii.
- Uważaj, do kogo
mówisz w końcu jestem jedną z nich!- Dziewczyna wściekła się na dobre.
- Tak to udowodni to!-
Krzyknął i zagrodził jej drogę, kiedy chciała odejść- Zrób to, co należy. Staw
temu czoło do cholery!- Patrzył jej prosto w oczy a jej złość zaczęła mijać.
- Nie chce tu być!
Musze pomyśleć.- Powiedziała już spokojnie. Myślała gorączkowo nad tym aby
znaleźć się gdzieś indziej. Na jakimś pięknym pustkowiu. Zauważył jak jej ciało
się rozmywa.
- Nie Artemia!!!- Zdążył
tylko krzyknąć zanim ona zniknęła…
Witaj Kochana!!! Rozdział, jak zawsze, wspaniały ;). Szkoda tylko, że taki króciutki ;). Spodobała mi się wymiana zdań między G, a aniołem :). Niepokorna dziewczyna - tak trzymać :D. Czekam na nowy rozdział ;). Buziaki :* :* :*.
OdpowiedzUsuńPs. Masz ode mnie niespodziankę na mailu :D