sobota, 17 maja 2014

Milion kawałków - Rozdział 9


Witajcie, jestem z Mk. ale później będzie ciężko i czeka Nas chyba mały/duży przestój. W szkole zaczęła się masakra testami rocznymi więc nie mam kompletnie głowy do niczego innego : ( Mnóstwo stresu więc relaksuje się czytając swoje ulubione blogerki a nie pisząc ( nawet nie mam siły napisać zdania w komentarzu :/) Tak więc dziś rozdział a potem... się zobaczy:)
P.S. Najlepsze imieninowe życzenia dla M. :*

Rozdział IX

Siedziała sama przed wielkim tomiszczem w pokoju, w którym obudziła się pierwszy raz. Musiała poznać historie związaną z jej duszą. Księga miała zawierać wszystko! Jej uczucia, rozterki, przeżycia, myśli, po prostu wszystko. Miała w sobie nieść całą jej pamięć z niezliczonej ilości wcieleń. Angelo uprzedził ją, że to wcale nie jest tak proste, bo księga ukazuje swoją zawartość tylko, jeżeli uzna, że osoba do której należą zapisane wspomnienia, jest na nie gotowa. Może je też dozować, pokazując tylko to, co niepamiętająca dusza jest gotowa zaakceptować. Gina siedziała już kilka dobrych godzin i czekała. Nie wiedziała kompletnie, co ma zrobić, ani jak nakłonić to cholerne tomisko do współpracy. Tyłek bolał ja już niemiłosiernie, choć fotelowi, na którym przyszło jej spędzić ten długi czas, nie mogła nic zarzucić. Przeciągnęła się i ziewnęła. Nie wiedziała, gdzie jest Angelo, ale chyba nie chciała z nim rozmawiać. Tym bardziej, że czuła się w jego towarzystwie jakoś tak… dziwnie. Zeszła po schodkach na plaże. Piach był przyjemnie ciepły. Usiadła na ziemi, mocząc sobie stopy w wodzie. I oczywiście pojawiło się to straszne uczucie déjà vu. Zignorowała je i odpłynęła w swoje myśli. Musiała przeanalizować wszystko, co się stało, wszystko, co usłyszała. To raczej nie był sen. Choć nie próbowała się jeszcze uszczypnąć. To był zły pomysł. Bolało i nawet został czerwony ślad, co już na sto procent upewniło G., że to się dzieję naprawdę. Czyli prawdą było też to, że jest anielicą i to jedną, a raczej ostatnią, tak silną. Tylko ona może uratować cały świat przed upadłymi itd. Nazywała się kiedyś Artemia. Miała wiele wcieleń. Musi poznać całą swoja historie za pomocą księgi, co jest cholernie trudne. Chyba wszystko… a i jeszcze jedno. To ona jest odpowiedzialna za tą wojnę. Super! Po prostu zajebiście. Zdenerwowana, wstała z piachu i zaczęła chodzić w tą i z powrotem. Co ona miała zrobić?! Nie może cały czas uciekać, bo on i tak ją znajduje! Nawet tego nie może zrobić. Wbiegła szybko po stopniach na taras, a potem pognała do pokoju i chwyciła księgę. Zaczęła ją kartkować. Nic. Sama białe strony. Wrzasnęła z bezsilności i rzuciła tomiszcze na biurko. Opadła bezsilnie na krzesło i zakryła dłonią twarz. Chciała coś zrobić, jakoś się stad wyrwać, wrócić do domu, do rodziny. Spojrzała na książkę. Była otwarta, a na jednej ze stron pojawiły się słowa zapisane czarnymi znakami. Kompletnie nie wiedziała, co znaczą. Przejechała delikatnie palcami po literach, które pod jej dotykiem zamieniały kolor na złoty lub srebrny. 

Stała pod ściana jakiejś pięknie zdobionej sali, przed wielkim lustrem. W pomieszczeniu było jeszcze wielkie łoże, ogromna szafa i toaletka. Miała na sobie długą, zwiewną, błękitną suknie, wiązana na szyi. Dzięki temu miała odkryte plecy. Jej włosy były związane w niesfornego koka, który przytrzymywał biały, długi i bardzo delikatny oraz cienki kawałek materiału. Jej włosy były o wiele jaśniejsze niż zwykle. Czuła niezwykłe szczęście, choć nie wiedziała, z jakiego powodu. Jak ona się tu znalazła i co tu robiła?! Przecież to niedorzeczne. Przed chwila siedziała załamana nad ta głupią, ogromną… Księga! To niemożliwe, aby księga ją tu przeniosła! Nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł…
- O mój Boże! – Wykrzyknęła uradowana na widok kompletnie obcego mężczyzny. Czuła, że go zna i to dobrze, ale była pewna, że nigdy go… Jej głowę przeszył ogromny ból, niepozwalający normalnie myśleć
- Kim jesteś? Możesz mi wytłumaczyć to wszystko? Gdzie my jesteśmy? – Zapytała z trudem. – I dla… – przerwała wpół słowa, ponieważ ból jeszcze się nasilił. Nie pamiętała, aby kiedykolwiek coś ją bolało, ale przecież były te wszystkie złamane kości i… W jej głowie szalała istna burza. Spotykały się sprzeczne myśli, a do tego walczyła z bólem.
- O czym ty mówisz? Jesteśmy w domu. – Mówiąc to, podszedł do niej. – A dziś jest bal, a którym mam poprosić o twoja rękę twe siostry – dopowiedział zaniepokojony. Brakowało jej powietrza. Skierowała się do okna. Widziała plażę, wodę i setki aniołów. Zauważyła swoje siostry. Ucieszyła ją myśl, że za chwile zostanie narzeczoną Dylana. Odwróciła się do chłopaka. Jak dobrze znała te złote włosy i błękitne oczy, które były teraz pełne miłości i niepokoju.
 - Wszystko dobrze, Artemio? – Zapytał niepewnie. Ona tylko kiwnęła głową i podbiegła do niego, ponieważ poczuła potrzebę okazania mu czułości. Wtuliła się w jego pierś, a on przytulił ją jeszcze mocniej.







5 komentarzy:

  1. Po pierwsze baaaaaardzo dziękuję za życzenia ;* Miło, że pamiętałaś ;)

    I powiedz mi, co ja teraz będę robiła? To już ostatni rozdział, który znam. Teraz dopiero wiem, jak to jest czekać na Twoje posty ;)
    Oczywiście ja dalej nie ogarniam do końca tego opowiadania, choć Ty uważasz, że jest dość proste. Dla mnie prawie każdy rozdział jest dużym zaskoczeniem i z niecierpliwościa czekam na każdy kolejny zwrot akcji, który na pewno sie pojawi. No i czekam na całą trójeczkę, którą mi obiecałaś. I pamiętaj miałaś mi udowadnić, że Aniołek nie jest najlepszy ;* A cięzko się mnie przekonuję ;D
    Gorąco pozdrawiam i czekam na M K i oczywiście wiesz co ;););)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to jest proste to ja jestem alibaba :D

    No bo kurcze, miała wiele wcieleń- rozumię ;) Ma poznać historię tych wcieleń przez księgę- rozumiem . Jej pierwotna ,,forma” to Artemia… Aleee, jej pierwotna forma zaręczona szczęśliwie z Dylanem… i jakaś wojna… Aaaaaaaaaaa, głowa boli :P Ale to taki pozytywny ból głowy:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to dalej będzie jeszcze gorzej ;) Musisz chyba zainwestować w środki przeciwbólowe :) :*

      Usuń
  3. Hej!!! Och!!! Ten rozdział jest totalnie słodki!!! Pomysł z księgą, która przeniosła ją w znane-nieznane miejsce, był genialny!!! I jeszcze zaręczyny - cudowności!!! Sam początek też wspaniały. Bardzo ciekawie opisany. I te jej rozterki!!! Ach, miałam wrażenie, że jestem G. i nie umiem sobie poradzić sama ze sobą. Że trzymam księgę i próbuję zapisać odczytać czyste strony. A tomiszcze jest uparte i ma mnie gdzieś, przez co nie mogę się niczego dowiedzieć. Ech... Chamstwo rzeczy martwych, ot co :D. kiedy ciąg dalszy??? Pozdrawiam :D.

    Ps. Nie wiem czemu to, co miało być w 6 linijce, znajduje się w pierwszej... Czy możesz sobie to poprawić??? Nie wiem, jak do tego doszło i bardzo za to przepraszam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż tych rozterak będzie miała sporo... Ona cała jest jakaś taka popaprana...

      Usuń